Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Rozejrzał się dookoła półprzytomnie i ujrzał żagle galer eskorty, bielejące niczym czaple skrzydła na tle bujnej zieleni rzecznych brzegów. Nękało go przemożne pragnienie, gardło paliło go tak, jakby połknął garść ostrych okruchów żwiru, a w głowie łupało, jak gdyby ktoś zamknął w niej wszystkie demony z jego wizji. Zajęczał, zadygotał i zwymiotował obficie do podstawionego przez niewolnika naczynia. Taita stanął u jego boku, uniósł mu głowę i napoił jakimś cudownym wywarem, który wkrótce uciszył łomotanie pod czaszką i uwolnił gazy uwięzione w napuchniętym brzuchu, sprawiając, że wydostały się tylnym otworem bełkotliwą strugą smrodliwego powietrza. Kiedy doszedł do siebie na tyle, że był w stanie przemówić, wyszeptał: — Opowiedz mi wszystko, Magu. Niczego nie pamiętam. Co ukazały Labirynty? Taita odprawił członków załogi i niewolników poza zasięg słuchu. Potem ukląkł przy materacu. Naja położył mu drżącą dłoń na ramieniu i wyszeptał żałośnie: — Nie pamiętam niczego po... — zaciął się, przypomniawszy sobie okropieństwa minionej nocy, i zadygotał. — Dopływamy do Sebennytos, Wasza Królewska Mość — powiedział Taita. — Będziemy w Tebach przed zmierzchem. — Co się stało, Taito? — potrząsnął starca za ramię. — Co ukazały Labirynty? — Wielkie dziwy, Wasza Królewska Mość — w głosie Taity drżało podniecenie. — Dziwy? — zainteresowanie Nai wzrosło nagle i podźwignął się ciężko do pozycji siedzącej. — Ale dlaczego zwracasz się do mnie „Wasza Królewska Mość"? Nie jestem faraonem. — To część objawienia. — Opowiadaj! Opowiadaj! — Czyżbyś nie pamiętał, jak sklepienie świątyni rozwarło się niczym płatki lotosu i z nocnego nieba spłynęła ku nam wspaniała droga? Naja potrząsnął głową, a potem przytaknął niepewnie. — Chyba tak. Złota drabina? — A więc pamiętasz — pochwalił go Taita. Wspięliśmy się po złotej drabinie — Naja szukał potwierdzenia w jego twarzy. — Wzlecieliśmy na grzbietach skrzydlatych lwów — rzekł starzec. — Tak, pamiętam te lwy, ale potem wszystko staje się niejasne i rozmazane. — Takie sekrety mącą umysł i przesłaniają oczy ludziom do nich nieprzywykłym. Nawet ja, adept siódmego i najwyższego stopnia, nie mogłem uwierzyć w to, co nas spotkało — wyjaśnił dobrotliwie Taita. — Lecz nie rozpaczaj, gdyż bogowie polecili mi wszystko ci wytłumaczyć. — Mów więc, szlachetny Magu, i nie pomijaj najdrobniejszych szczegółów. — Na grzbietach skrzydlatych lwów przelecieliśmy wysoko ponad mrocznym oceanem i szczytami białych gór, a wszystkie królestwa ziemi i nieba rozpościerały się u naszych stóp. — Dalej! — Naja pokiwał żarliwie głową. — W końcu przylecieliśmy do cytadeli, w której mieszkają bogowie. Jej fundamenty sięgały otchłani zaświatów, kolumny zaś wspierały niebo i wszystkie gwiazdy. Nad nami jechał Amon—Re w całym swym ognistym przepychu, a wszyscy pozostali bogowie zasiedli na swych tronach ze złota i srebra, ognia, kryształu i szafiru. Naja zamrugał, z wysiłkiem koncentrując na nim spojrzenie. — Tak. Skoro już o tym wspomniałeś, zaczynam sobie przypominać. Trony z szafirów i diamentów. — Potrzeba dania wiary słowom Taity płonęła w nim desperackim ogniem. — Potem bóg chyba przemówił? — podsunął niepewnie. — Przemówił do mnie? — Tak, głosem potężnym, niczym osuwająca się w morze góra, Ozyrys rzekł tak: „Ukochany Najo, zawsze byłeś nieugięty w swym oddaniu mej osobie. Za to spotka cię nagroda". — Co przez to rozumiał? Wyjaśnił to, Taito? — Tak, Wasza Królewska Mość — przytaknął uroczyście Taita. — Znowu użyłeś tego tytułu. Wytłumacz dlaczego. — Jak rozkażesz, Wasza Królewska Mość. Powtórzę ci słowo w słowo. Wielki Ozyrys powstał w całej swej przytłaczającej okazałości, podniósł cię z grzbietu skrzydlatego lwa i posadził przy sobie na tronie z ognia i złota. Dotknął twych ust i serca, i pozdrowił cię mianem Boskiego Brata. — Nazwał mnie Boskim Bratem? Co mógł mieć na myśli? Taita stłumił ukłucie irytacji. Naja zawsze był bystrym człowiekiem, inteligentnym i spostrzegawczym. Zazwyczaj nie było trzeba wykładać mu wszystkiego jak małemu dziecku. Najwyraźniej efekty działania wywaru z magicznych grzybków, podanego mu ostatniej nocy, jak i narkotycznych oparów z lamp jeszcze nie do końca ustąpiły. Może upłynąć nawet kilka dni, zanim odzyska dawną sprawność umysłu. Uznał, że w tym wypadku zbędna jest finezja, i odparł: Też zastanowiły mnie jego słowa. Ich znaczenie nie było dla mnie jasne, lecz wówczas wielki bóg przemówił ponownie: Witaj w niebiańskim panteonie, Boski Bracie. Twarz Nai rozjaśniła się, przybierając wyraz dumy i triumfu. Czyżby mnie ubóstwił, Taito? Chyba nie może istnieć inne wytłumaczenie. — Jeśli nawet byłyby co do tego jakiekolwiek wątpliwości, zaraz zostały rozwiane, gdy Ozyrys podniósł podwójną koronę Górnego i Dolnego Egiptu, umieścił ją na twych skroniach i przemówił ponownie: „Bądź pozdrowiony, Boski Bracie! Bądź pozdrowiony, przyszły faraonie". — Naja milczał, wpatrując się w Taitę błyszczącymi oczami