Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

.. Skrzywił się pociesznie, zdjął laskę z ramienia, zgarbił się i, śpiewając głośno pieśń nabożną, zaczął się drapać pod górę. Na zamku Grimmingen odpoczywała drużyna po obiedzie. Rozłożywszy się na ziemi drzemali pachołkowie w cieniu, murów. Kiedy służba trawiła wygodnie, pocił się młodszy pan zamku nad lekcją „moralności". Rudolf z Grimmingen siedział na ganku przy stole nakrytym jak do obiadu. Podnosił łyżkę do ust udając, że je, chociaż na talerzu była tylko woda. — Już lepiej — mówił tłuściutki, okrągły mistrz „moralności", który służąc czas dłuższy na pańskich dworach jako stolnik, znał z osobistego doświadczenia obyczaje dobrze wychowanych rycerzy. Tylko łyżki nie trzeba tak wysoko podnosić, żeby się zupa nie wylewała na suknie. Stanąwszy przed rycerzem uczył ochmistrz namaszczonym głosem kaznodziei: — Więc pamiętajcie, panie Rudolfie! Rycerz dworski nie zjada nigdy chleba przed pierwszym daniem, aby mu go nie zabrakło do sosów, nie kładzie do ust mięsa obiema rękami, nie pije lub mówi pełną gębą, nie sięga razem z innymi do półmiska. Gdy w domu bawi tylko jeden gość i gdy ten gość siedzi po prawicy gospodarza, trzeba jeść lewą ręką. Zanim się siada do stołu, należy umyć dobrze ręce, wyczyścić i obciąć: paznokcie. Przy stole nie wolno się drapać, choćby ciało jak najwięcej swędziało, nie wolno dotykać palcami nosa, oczu i uszu, nie wolno brać soli gołą ręką, dłubać w zębach, opierać się łokciami na stole, pić z kielicha zatłuszczonymi ustami. Ogryzionych kości nie rzuca się na powrót do półmiska, krając chleb, nie przyciska się bochenka do piersi i. nie kładzie się palców na grzbiecie noża. Rudolf z Grimmingen słuchał tych wskazówek z głupkowatym uśmiechem na pospolitej, szerokiej twarzy. Widać było po jego tępym wzroku, że nie chwyta łatwo przepisów „moralności". — Tyle tego trzeba pamiętać — mówił pocierając ręką czoło. — Ja się chyba nigdy tej głupiej dworskości nie nauczę. — Nauczycie się, panie Rudolfie, tylko trochę cierpliwości — pocieszał go ochmistrz. Wzbogaceni chłopi naśladują z łatwością dworskich rycerzy, a wy, pan z panów, nie mielibyście się nauczyć dobrych obyczajów? Podejrzliwie spojrzał młody rycerz na ochmistrza, badając, czy dworak nie kpi z niego. Wykwintnych obyczajów nie miał on w krwi, należał bowiem do świeżych dorobkiewiczów i nie bywał dotąd nigdy w lepszym towarzystwie. Zajmując się od lat najwcześniejszych razem z ojcem rozbojem, stronił od zamków możniejszych, niepewny dobrego przyjęcia. Kiedy jego rówieśnicy stanu rycerskiego przyswajali sobie praktycznie „moralność", służąc na dworach wielkich panów jako paziowie i giermkowie, on, syn rozbójnika, chodził już w wieku chłopięcym na wyprawy nocne. Władał koniem, mieczem i kopią jak niewielu, lecz o zwyczajach i obyczajach rycerskich nie miał żadnego wyobrażenia. — Powiedzcie mi jeszcze — odezwał się — jak „moralność" nakazuje młodemu rycerzowi zachować się wobec niewiast? — To bardzo trudna nauka — rzekł ochmistrz z powagą — gdy skończymy ze stołem, przejdziemy do dworskości komnatowej. — Kto płaci, ten ma prawo żądać, żeby robiono, co się jemu podoba. Chcę wiedzieć, co rycerz dworski czyni, gdy spotka niewiastę swojego stanu. Głos Rudolfa był spokojny, ale jego oczy rzuciły ochmistrzowi groźne spojrzenie. — Jedno po drugim, młody panie — mówił nauczyciel „moralności". Nie umiecie jeszcze siedzieć i jeść przyzwoicie — Jak jem i siedzę, to moja rzecz, a waszym obowiązkiem słuchać. Rozumiecie? — krzyknął nagle rycerz, uderzywszy pięścią w stół. — Otwórzcie gębę i wyplujcie swoją głupią mądrość, jeśli nie chcecie mieć talerza na łbie! Przerażony odsunął się od niego ochmistrz. Z takim uczniem trzeba być ostrożnym. — Gdy rycerz spotka na drodze damę, idącą pieszo — recytował z pośpiechem — powinien zsiąść z konia, a jeżeli tego nie może uczynić, powinien się do niej zbliżyć wolno, drobnymi krokami, aby jej nie przestraszył. W towarzystwie dam nie należy spoglądać zbyt często na nogi, dotykać rękami spodni, bujać się na krześle, mówić głośno, walić pięścią w stół. — Nie tego chcę — przerwał mu Rudolf. — Nauczcie mnie, jak się zdobywa serce panny szlachetnego rodu? — Do serca niewiasty prowadzą drogi rozmaite. Jedną bierze się uprzejmością, drugą podstępem, trzecią siłą... — Czwartą darami, piątą kłamstwem, szóstą kułakiem — przedrzeźniał Rudolf ochmistrza, naśladując jego głos i ruchy. Aby wiedzieć, że do każdej dziewki należy się zabierać inaczej, na to nie potrzeba „moralności"