Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Kiedy lecieli, chłopiec spytał: — Co ja mam z tym pierścieniem robić? A smok powiedział: — Co zechcesz, to ci ten pierścień da, wszystko, co ci się zamarzy. Usiedli na drodze, a młody smok mówi: — Pierścieniu, pierścieniu, daj mi jeść i pić! I pierścień postawił przed nimi jadło i napoje. Przywiozło go smoczątko do domu i zostawiło. A chłopiec mówi: 96 — Teraz już, mamo, się nie martwcie. Będziemy mieli wszystko — będzie co jeść i pić, i w co się ubrać. I co tylko zechciał, to wszystko miał. Potem zamyślił, żeby zbudować sobie taki dwór, jaki ma car i to niedaleko od carskiego dworu, i naprzeciw niego. I żeby od jego dworu do carskiego był most wymoszczony srebrem i złotem, żeby srebrne i złote słupy na nim stały, żeby rosły srebrne i złote kwiaty, i drzewa, i żeby na słupach wisiały srebrne i złote girlandy. I tak też się stało. Wstaje carewna, wychodzi na dwór i widzi bardzo wielki dwór, i ładny most. Poszła carewna po moście i doszła aż do dworu, i zaczęła się rozglądać. Zobaczyła kobietę, kotka, pieska i chłopca — takiego pięknego, że nie urodzić takiego ani namalować, chyba tylko w bajce wyczarować! Bardzo jej się spodobał i powiedziała mu: — Ja cię kocham i będziesz moim mężem! Pożyli ze sobą dwa czy trzy lata i ona już przestała go kochać. Dowiedziała się, że w torebce na jego szyi wisi pierścień. Kiedy zasnął, cichcem odcięła pierścień i powiedziała: — Pierścieniu, pierścieniu, kiedy tak śpi, niechby słup nad nim stanął kamienny i wysoki! Sama z pierścieniem uciekła do domu. Stara matka chłopca znów poszła do chatki, bo nie było już ani dworu, ani nic, a tylko kot i piesek płakały po swoim panu. Wdrapał się kot na słup i słyszy, że pan tam jest i że mówi do niego: — Kotku, kotku, moja żona ukradła mi wielki pierścień. Gdybyś go tak mógł jej odkraść! Kotek i piesek pobiegli razem do carewny, aż na podwórze, i mówi piesek do kotka: — Kotku, ty biegnij sam do carewny, bo mnie wielkie psy rozszarpią. Kotek pobiegł po płocie, po drzewie i usiadł w oknie. Carewna go zobaczyła, ucieszyła się na jego widok i powiedziała: — Ten kotek był kiedyś u mego męża. Bawiła się z kotkiem i jeść mu dała, i położyła się z nim spać. A kotek w nocy przegryzł sznureczek na szyi i ukradł pierścień. Wybiegł szybko na podwórze, znalazł pieska i poszli z tym pierścieniem do swego pana, do słupa. Ale tak się trafiło, że musieli płynąć przez wodę. Piesek mówi: 97 ftko — Weź, kotku, pierścień w zęby i trzymaj dobrze, żebyś go nie upuścił w wodę. Ale kotkowi odjęło oddech, chciał odetchnąć i pierścień upuścił w wodę, a piesek wtedy mówi: — No, to dopiero! Jak pierścienia nie wydobędziesz, to cię utopię! Kotek mówi: — Płyńmy do brzegu! Przypłynęli do brzegu, kotek zaczął po nim biegać, łapać żaby i je męczyć. Wychodzi wielgachna żaba, matka wszystkich żab, i mówi: — Kotku, za co męczysz moje dzieci? A kotek jej mówi: — Wydostań mi z wody wielki pierścień, to nie będę twoich dzieci męczył, a jak nie wydostaniesz, to głowy nawet z wody nie wytykaj, bo i ciebie uduszę! Żaba dała nura w wodę i w mig wyniosła mu pierścień. Wziął go kotek i obaj z pieskiem pobiegli, niosąc ten pierścień na zmianę. Przynieśli do słupa, kotek złapał pierścień w zęby i rzucił swojemu panu. A on wziął go, ucieszył się bardzo i powiedział: — Pierścieniu, pierścieniu, niechaj nad carewną taki słup stanie, jaki stał nade mną! I zaklął ją w słup. — A ja żebym znowu miał taki dwór i taki dostatek, jaki miałem! Obudziła się rano carewną, a tu świata nigdzie nie widać. Zapłakała i mówi: — To ten kotek tak mnie oszukał, to on ukradł mi pierścień! Teraz chłopiec przyszedł do cara w gości i pyta swego teścia: — Gdzie moja żona, a wasza córka? A car mówi: — Nie wiem. A on na to: — Czyż nie widziałeś, carze, co ona ze mną zrobiła? Postawiła nade mną kamienny słup, a teraz ja nad nią taki postawiłem! Car zaczął go prosić na wszystko, żeby wypuścił z niewoli jego córkę. A on powiedział: — Jak ja ją wypuszczę, to już ona ze mną nie będzie chciała żyć! A car mówi: — Jak nie będzie z tobą żyła, to sam jej głowę zetnę! Chłopiec powiedział: 98 — Pierścieniu, pierścieniu, niechaj ten słup w proch się rozsypie! Słup się rozsypał, carewna stamtąd wyszła i przysięgła swemu mężowi, że tego pierścienia nigdy w ręce nie weźmie. Odtąd w zgodzie żyli, wino i miód pili, ale smaku chyba czuli mało, bo po brodzie im ciekło, w ustach nie postało. I ja tam byłam i się upiłam, i spać się położyłam. Ale mnie zaraz obudzili, na stertę nawozu wyrzucili. A żołnierze akurat nawozem armatę nabijali, to i mnie do lufy wepchali. A jak mnie wystrzelili, to mknęłam w powietrzu i mknęłam, aż tu u was na nogi stanęłam. 23 O żołnierzach, diabłach i cudownych darach W jednej kompanii żołnierzy był bardzo zły kapitan. I tak tych żołnierzy prześladuje, że nie mają odpoczynku ani za dnia, ani w nocy. Ciągle się czyszczą, pucują, a on nigdy ich nie pochwali. A mieszkali oni na kwaterach pojedynczo. Jednego wieczora nakazał im, żeby się dobrze wypucowali na rano do przeglądu. No, to i każdy dowódca plutonu posyła swojego starszego żołnierza, żeby skontrolował, czy każdy żołnierz jest w domu i czy pucuje się na jutro. No, to ten starszy żołnierz chodzi, obszedł cały pluton, a wszyscy są w domu i wszyscy się pucują, tylko jeden żołnierz spakował się i stoi. A ten starszy żołnierz pyta się go: — Po coś się spakował, gdzie się wybierasz? A ten powiada: — Powiem wam prawdę, że ja zdezerteruję, bo już nie mogę wytrzymać. A starszy żołnierz na to: — I ja się zbiorę. Przedtem zamelduję dowódcy plutonu, że wszyscy są w domu. Zbiorę się, przyjdę tu i pójdziemy stąd obaj