Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Nie powinnaś więc mieć nic przeciwko temu. Nada przebiegła przez izbę i stanęła przy stole. — Kim! — krzyknęła. — Nic ci nie jest? Teraz Kim podniosła głowę. Odzyskała siły. Kleik rzeczywiście postawił ją na nogi. — Czuję się doskonale — odpowiedziała. — Po prostu padałam na nos ze zmęczenia. Musiałam zasnąć. — Jesteś pewna? — Tak. Znienawidzona jest bardzo miła. Kleik był wspaniały. — Schyliła się, by poklepać Banię, która także się obudziła. Pies pomachał ogonem. Nada nie kryła swego zakłopotania. Zamyśliła się. Obróciła się do staruszki i powiedziała: — Chyba wypada cię przeprosić. Sądziłam… — Dobrze, dobrze — przerwała jej Znienawidzona. — Doskonale cię rozumiem. Każdy, kto na mnie popatrzy, myśli, że jestem zła. Dlatego mieszkam sama. — Pozory czasem mylą — niepewnie przyznała Nada. — O tak. Niewielu uwierzyłoby, że jesteś wężem kobietą. Nada zrobiła wielkie oczy. — Jak to odkryłaś? Znienawidzona uśmiechnęła się. Była teraz jeszcze brzydsza niż zwykle. — Drogą dedukcji. Masz igliwie we włosach. Nie widać go natomiast na sukni. Oznacza to, że nie szłaś normalnie. Musiałaś tu przybyć, przybrawszy inną formę. Nie biegłaś jak wilkołak, lecz pełzałaś jak wąż. Pięknej, nie posiadającej mocy kobiecie nikt nie kazałby pilnować Gracza. Słyszałam o ludzie Naga. Pewnie dopiero co zmieniłaś się w dziewczynę, nieprawdaż? — Masz rację. Nada wyjęła grzebień i przeczesała nim swoje lśniące, szarobrązowe włosy. Posypały się suche sosnowe igiełki i kawałki nici. — Niektórzy nie boją się węży — powiedziała. — Przy takich możesz się swobodnie w nie zmieniać. Nada pokiwała głową. — Nie posiadasz żadnej magii? — spytała. — Robię świetny kleik. To mój talent. — Nie na wiele ci się tu przydaje. No, czas już na nas. Dzięki. — Tak. Właśnie mówiłam Kim, jak dojść do Zamku Dobrego Maga. Musicie spróbować minąć odlewnię tak, by nie rozdrażnić centaurów. — Może nam się uda. — Jak odwdzięczę ci się za ten kleik? — wtrąciła się Kim, wstając. — Wystarczy mi to, że tu na chwilkę wstąpiłaś — zatrzeszczała Znienawidzona. Jednocześnie ledwie dosłyszalnie mruknęła, tak tylko Kim mogła ją usłyszeć: — Uważaj. Wyczuwam jakieś niebezpieczeństwo. — Pogłaskała Banię po głowie. Suka zamachała ogonem. Wyszły i skierowały się na zachód. Było im łatwiej iść, gdyż od domu wiodła ścieżka. Kim czuła się coraz lepiej. Najwidoczniej wzmacniające działanie kleiku wzrastało w miarę jak był trawiony. Bania także była jakby bardziej czujna. Nagle dziewczyna sobie coś uzmysłowiła. Pies, który wcześniej stronił od wszystkich ludzi, z wyjątkiem Kim, przyjął pieszczoty tej kobiety. Nie mógł się mylić. Znienawidzona nie była zła. Suka chyba nawet ją polubiła, choć ostentacyjnie tego nie zademonstrowała. Niezmiernie to Kim zaciekawiło. Szczególnie dlatego, że wobec Nady Bania zachowywała się bardziej podejrzliwie niż wobec kogokolwiek innego. Na dodatek Znienawidzona mnie przed czymś przestrzegała, pomyślała. Hmmm, nawet jakbym to zbagatelizowała, powinnam zaufać psiemu instynktowi. Każdy, kogo Bania aprobuje, powinien być traktowany serio. Ale czego powinnam się wystrzegać? Nie mam zielonego pojęcia. Ona pewnie też za dobrze nie wiedziała. To były i jedynie podszepty jej intuicji, ale chodziło o mnie. Coś tu jest nie w porządku. Mogła jedynie zastosować się do rady staruszki i zachowywać ostrożność. Tak też zrobiła. Biegnąca przez las ścieżka była jakby nie z tego świata. To wiła się niczym wąż, to prowadziła prosto jak strzelił, to flirtowała z wikłaczami, jednocześnie trzymając się od nich z daleka, to znienacka częstowała ich błotnistymi kałużami. Bania była zdenerwowana. Co rusz przystawała. Kim nauczyła się już ją rozumieć. Pies zwykle nie zwracał uwagi na większość mijanych roślin, zwierząt czy osób, lecz gdy pojawiło się coś niezwykłego, zaczynał być nieufny. Szczekał, gdy groziło im niebezpieczeństwo. W tym lesie musiało coś być. Zobaczyła opodal okrągły klomb. Rosnące na nim kwiaty nawet tu, w Xanth, wyglądały przedziwnie. Były zabawnie szpetne i miały paskudny, mdły zapach. Kształtem przypominały róże, lecz sprawiały niemiłe wrażenie