Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
A może piekło mają już nabite chanami i wielmożami, więc za byle kim się nie rozglądają? Tymczasem Mohammad Mag przypomniał sobie coś i sięgnął do sakiewki. - Afandi - rzekł - przy rozstaniu miałem ci wręczyć jeszcze taki oto podarek. - Cóż to za niezwykły pierścień, czarodzieju? Srebrny, bez kamienia. Tylko z jakimś dziwnym znakiem. Podobnego w życiu nie widziałem. - Srebrny - przytaknął Mohammad - lecz wart znacznie więcej od grubaśnego pierścienia z najczystszego złota. To sygnet Jednookiego. Prosił, abyś nosił go zawsze, lecz koniecznie na dużym palcu lewej ręki. Bo to znak dla wtajemniczonych. Jednooki ma wielu przyjaciół rozsypanych jak Wschód szeroki i długi. Jego przyjaciele będą i twoimi przyjaciółmi. Jeśli zajdzie potrzeba, pomogą ci w najgorszej biedzie. - Od nadmiaru prawdziwych przyjaciół głowa nie boli, za to serce raduje się szczerze - odparł mędrzec wkładając sygnet na wskazany palec. - Biorę ten pierścień nie dlatego, że szukam pomocy u innych, bo sam radzę sobie całkiem nieźle, ale dlatego, że ilekroć nań zerknę, będzie mi przypominać Jednookiego oraz jego zacną gromadę, a już szczególnie ciebie, Mohammadzie, i ciebie, Rachimie. Rzekłszy to Hodża uścisnął obydwu przyjaciół na pożegnanie, następnie wdrapał się na osiołka i skierował go na drogę wiodącą ku miastu. Zbójnicy postali chwilę, popatrzyli za odjeżdżającym, po czym zniknęli w zaroślach. Po kilkudziesięciu krokach bury iszak Nasreddina odwrócił łeb i ryknął żałośnie. Osioł Rachima grubaska natychmiast odpowiedział mu tym samym. Najwidoczniej żal było rozstawać się długouchym zwierzętom, przywykłym do swego towarzystwa. Można sobie wyobrazić, z o ile cięższym sercem rozstawali się ludzie związani przyjaźnią i tyloma niebezpiecznymi przygodami w górach Tien-szanu. Wkrótce potem w emiracie Buchary i w chanacie Kokandu opowiadali sobie ludzie prości przedziwne historie o tajemniczym zniknięciu Hodży Nasreddina. "Podobno pojawił się w domu teściów w Chodżencie - mówili - podobno przekazał ostatnie rady mężowskie ukochanej Guldżachon i po raz ostatni ucałował dzieci. Podobno siedmiu aniołów sfrunęło wtenczas na ziemię i wraz z nieodłącznym osiołkiem umieściło naszego afandiego obok gwiazd na niebie". Tylko nieliczni wiedzieli, że aniołami tymi byli rybacy znad Amu-darii. I że to razem z nimi mędrzec bucharski popłynął w górę rzeki na poszukiwanie nowych przygód. I, oczywiście, nowych przyjaciół. * Kto dokonał dzieła? Naturalnie ten, kto przywiódł je do szczęśliwego końca. Tak przynajmniej zapewniają ludzie mądrzy na Wschodzie. Pora zatem i na ciebie, człowieku rozumny, abyś rozsupłał węzeł ostatniej już zagadki i odgadł, ile monet otrzymał Hodża na drogę od zaprzyjaźnionych łotrzyków, Mohammada Maga oraz Rachima grubaska. WYJAŚNIENIE ZAGADEK HODŻY NASREDDINA (do których należy zaglądać tylko w ostateczności) WŁADCA WŁASNEGO LOSU Opowieść pierwsza Na początku taki sobie żart matematyczno-logiczny. Cztery dzikie pawie siedziały na gałęzi morwy. Ile by ich pozostała gdyby bogacz trafił jednego z łuku? "Naturalnie trzy. To prosty rachunek" - odpowiedział na to pytanie Jusup, starszy syn baja. "Nie trzy, ale jeden. Ten trafiony strzałą, bo tamte trzy przerażone odlecą" - sprostował go Said, młodszy syn bogacza. Który z nich miał rację? Ani Jusup, ani Said. Prawidłowa odpowiedź bowiem brzmi: żaden ptak nie pozostałby na gałęzi. Ponieważ ten trafiony celną strzałą zleciałby na ziemię, trzy zaś pozostałe odfrunęłyby w popłochu. KOKANDZKIE ROZRYWKI Opowieść druga Tym razem Hodża Nasreddin znalazł proste, lecz zarazem i bardzo pomysłowe wyjście z sytuacji niełatwej do rozwiązania, Można przypuścić, iż mędrzec bucharski rozumował w sposób następujący: Jeśli prawdą jest, że sprzedawca oliwy ociekający tłuszczem zaledwie przed godziną wręczył swój dług - kilka czy kilkanaście monet - piekarzowi, który temu zaprzeczał, to wystarczy monety wrzucić do naczynia z wrzątkiem. Jeżeli na powierzchni gorącej wody pojawią się wyraźne oka tłuszczu - prawdę mówił sprzedawca oliwy. Jeżeli tłuszcz nie pokaże się - słuszność byłaby po stronie piekarza, Hodża Nasreddin wnioskował chyba prawidłowo. Czy myśleliście podobnie? WYROKI ROZWAGĄ NAPEŁNIANE Opowieść trzecia Przyznajemy od razu, zadanie to nie należało do zbyt łatwych. Choć oczywiście można je było rozwiązać, jeśli się tylko cierpliwie przyjrzał każdej z trzech odpowiedzi udzielonych na pytanie Hodży Nasreddina Przypatrzmy się więc im uważnie. • Na pytanie: "kto stoi obok ciebie?", starzec sterczący z prawej strony odpowiedział: - Hassan prawdę mówiący