Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Powiedziała mi o tym symbolu i to się natychmiast stało rzeczywiste, absolutnie rzeczywiste. Obecny świat: Placentia, Orange County, USA, wszystko zniknęło. Ale potem wróciło. - Sugestia hipnotyczna. Po chwili milczenia Nicholas podjął: - Jeśli umieram... - Nie umierasz. - Jeśli umrę, kto albo co będzie kierowało moim ciałem przez następne czterdzieści lat? To moja dusza umiera, Phil, nie moje ciało. Odchodzę. Coś musi zająć moje miejsce. I coś zajmie, jestem pewien. Do sypialni wszedł kot Nicholasa, Pinky. Wielki kocur wskoczył na łóżko i zaczął pedałować łapkami, mrucząc. Patrzył na Nicholasa z uczuciem. - Dziwnie wygląda ten twój kot - powiedziałem. - Zauważyłeś, jak się zmienił? Zaczyna ewoluować. Nie wiem dlaczego. Nie wiem, w jakim kierunku. Pochyliłem się i pogłaskałem kota. Był dużo spokojniejszy niż zwykle, z zachowania bardziej przypominał owcę niż kota. Jakby tracił cechy mięsożercy. - Charley - powiedziałem, przywołując sen Nicholasa. - Nie, Charley odszedł - stwierdził Nicholas, lecz natychmiast się zreflektował. - Charley nigdy nie istniał. - W każdym razie od jakiegoś czasu nie istnieje. - Charley był zupełnie inny niż Pinky. Ale obaj służyli mi za przewodników. Każdy inaczej. Charley znał las. Bardziej przypominał kota totemicznego, takiego, jakiego miałby Indianin. Na poły do siebie, Nicholas mruknął: - Naprawdę nie rozumiem, co się dzieje z Pinkym. Nie chce już jeść mięsa. Kiedy mu dajemy, zaczyna drżeć. Jakby w jedzeniu mięsa było coś złego. Jakby Pinky był chory. - Zdaje się, że przez jakiś czas go nie było? - Niedawno wrócił - stwierdził Nicholas ogólnikowo. Nie rozwinął tej kwestii. - Phil, ten kot zaczął się zmieniać w tym samym dniu, w którym po raz pierwszy zobaczyłem piły tarczowe i musiałeś mnie odprowadzić do domu. Po twoim pójściu leżałem na sofie z oczami przykrytymi ręcznikiem i Pinky wstał, jakby zrozumiał, że coś mi dolega. Zaczął tego szukać. Chciał zlokalizować i uleczyć chore miejsce, żebym poczuł się dobrze. Chodził po mnie i wokół mnie, szukał i szukał. Wyraźnie czułem, że robi to z troski o mnie, że mnie kocha. Nie znalazł chorego miejsca. W końcu umościł się na moim brzuchu i leżał tam, dopóki nie wstałem. Nawet z zamkniętymi oczami czułem, że dalej próbuje znaleźć dolegliwość. Ale przy takim małym mózgu... Koty mają naprawdę małe mózgi. Pinky leżał na łóżku blisko ramienia Nicholasa, mrucząc i patrząc na niego z przejęciem. - Gdyby tak umiały mówić - westchnął Nicholas. - Wygląda, jakby próbował się z tobą porozumieć. - O co chodzi? - spytał Nicholas kota. - Co chcesz powiedzieć? Kot dalej wpatrywał się w jego twarz z wytężeniem. Nigdy nie widziałem u zwierzęcia takiego spojrzenia, nawet u psa. - Nigdy wcześniej taki nie był - stwierdził Nicholas. - Przed tą zmianą. Przed piłami tarczowymi. Przed tym dniem. - Tym dziwnym dniem. Dniem, pomyślałem, kiedy życie Nicholasa zaczęło ulegać przeobrażeniu, w wyniku czego stał się słaby i bierny, taki jak teraz: gotowy zaakceptować wszystko, co przyniesie los. - Mówią - odezwałem się - że w ostatnich dniach, w epoce paruzji, w zwierzętach nastąpi przemiana. Wszystkie staną się oswojone. - Kto tak mówi? - Świadkowie Jehowy, między innymi. Pokazali mi książkę, którą próbują ludziom wcisnąć. Był tam obrazek, na którym różne dzikie zwierzęta leżały obok siebie, już nie dzikie. To mi przypomina twojego kota. - „Już nie dzikie” - mruknął Nicholas. - Ty też sprawiasz podobne wrażenie. Jakby wyrwali ci kły... Cóż, pewnie istnieje jakiś powód - zaśmiałem się. - Parę godzin temu zapadłem w półsen i śniło mi się, że wróciłem do przeszłości, na grecką wyspę Lemnos. Widziałem złoto-czarną wazę, która stała na trójnożnym stole, i piękną kanapę... Był 842 rok p.n.e. Co się stało w 842 roku p.n.e.? To była epoka mykeńska, okres wielkiej potęgi Krety. - Osiem czterdzieści dwa to cena za leki przeciwbólowe. Kwota, a nie data. Pieniądze. Zamrugał. - Tak, były też dwie złote monety. - Dziewczyna powiedziała do ciebie, „Osiem czterdzieści dwa”. - Chciałem, żeby się skupił, oprzytomniał. - Pamiętasz? A w duchu powiedziałem: Wróć, Nicholasie. Do tego świata. Do teraźniejszości. Wróć z tego innego świata, do którego uciekasz popychany przez ból i strach - strach przed władzami, strach przed tym, co nas wszystkich czeka w tym kraju. Musimy stanąć do ostatecznej rozprawy. - Musisz walczyć, Nick. - To, co się ze mną dzieje, nie jest złe. Jest dziwne i zaczęło się strasznie, ale to minęło. Myślę, że czegoś takiego się spodziewałem. - Przepuszczają cię przez wyżymaczkę. Mnie by to zdenerwowało. - Może inaczej nie da się tego zrobić. Co my wiemy o tego rodzaju procesach? Nic. Kto z nas kiedykolwiek był świadkiem czegoś takiego? Myślę, że dawniej tego rodzaju rzeczy zdarzały się często, ale teraz już nie. Poza moim przypadkiem. Tego wieczoru wychodziłem od niego zatroskany. Nicholas postanowił poddać się temu, co się z nim działo, i kropka. Nikt, łącznie ze mną, nie mógł mu tego wyperswadować. Niby łódź bez wioseł puszczona z prądem, nie miał żadnej kontroli nad tym, dokąd płynie, pozwalał się nieść nurtowi do przodu w jednostajną ciemność. Sądzę, że był to sposób na ucieczkę od Ferrisa F. Fremonta i wszystkiego, co on symbolizował. Szkoda, że ja nie mogłem postąpić tak samo. Mógłbym wtedy przestać się martwić, że uzbrojeni w nakaz rewizji panowcy wyważą drzwi i znajdą podrzucone mi prochy, że Vivian Kaplan złoży u prokuratora okręgowego jakąś sfabrykowaną skargę na mnie. Kiedy Nicholas położył się tej nocy do łóżka, jak zwykle stwierdził, że nie może zasnąć. Myśli goniły mu coraz szybciej, a wraz z nimi plamy koloru wyrzucane przez jego mózg w półmrok sypialni. W końcu wstał i poczłapał boso do kuchni po witaminę C. I wtedy dokonał ważnego odkrycia. Od początku zakładał, że kapsułki w dużej butelce, podobnie jak w poprzedniej, mają sto miligramów zawartości substancji czynnej