Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Wdowa, a potem Rozanow, Bierdiajew i zwBaszcza Florenski wiele zrobili dla odbudowania pamici o tym niepospolitym czBowieku. Buchariew byB na tyle wewntrznie pogodnym i mocnym czBowiekiem, i| |adne nieszcz[cia nie zaBamaBy go moralnie. Ale bynajmniej nie wszyscy byli tacy twardzi. Los Wasilija Aleksandrowicza OrBowa, w stanie zakonnym Waleriana (pocztek lat trzydziestych - 1879), z pewno[ci jest znamienny dla takich chwiejnych osób. W 1855 roku [wietnie ukoDczyB - z pierwsz lokat - Petersbursk Akademi Duchown, a na krótko przed jej ukoDczeniem zostaB mnichem. Istnieje legenda, |e inspektor Ioann (przyszBy biskup smoleDski, byBa ju| o nim mowa), dowiedziawszy si o burzliwej studenckiej popijawie, w której uczestniczyB OrBów, zaproponowaB mu wybór: wydalenie z akademii albo postrzy|yny; OrBów wybraB to ostatnie. Pozwolono mu zosta w akademii, wykBadaB, nastpnie zaproszono go jako profesora do Kijowskiej Akademii Duchownej, zostaB te| inspektorem, czyli drug po rektorze osob, wzbudzaB zachwyt studentów swymi bogatymi tre[ciowo i suge- stywnymi wykBadami... Ale utalentowany mBody teolog widocznie nie mógB zapanowa nad ludzkimi porywami, zaczB popija, odsunito go od wykBadów, groziB mu klasztor - lecz on wolaB w 1859 roku porzuci stan zakonny. I nastpnie zaczB si upadek. OrBów znalazB si w PoB-tawie, udzieliB mu schronienia wykBadowca seminarium, któremu magister pomagaB sprawdza prace pisemne, potem tuBaB si po innych domach, niby miaB pomóc jednemu wykBadowcy napisa dysertacj, mieszkaB u znajomych chBopów jako nauczyciel, pisaB do gazet petersburskich szkice-korespondencje z |ycia PoBtawy. Ale alkohol wytrcaB go z rytmu |ycia, OrBów upadaB coraz ni|ej i ni|ej. Ju| za stopk wódki odrabiaB za seminarzystów zadania domowe, a potem i to si skoDczyBo; pracowaB jako Badowacz... W nekrologu Zmarnowane |ycie, autorstwa niejakiego Juskowskiego ( Cerkowno-obszczestwiennyj wiestnik" 1880, nr 6, 13 janwaria), tak opisuje si ostatnie dni byBego profesora:  [...] spdzaB czas, gdzie popadBo [...] mo|na go byBo spotka w obdartej sukmanie, w kusych pantalonach z dziurami na obu kolanach, w podartym bucie na jednej nodze i w znoszonym kaloszu na drugiej. Jego nakrycie gBowy skBadaBo si z czapki, z której sterczaBy pakuBy [...]. Zim w trzaskajce mrozy otulaB si podbit wiatrem burk, podarowan przez jakiego[ lito[ciwego seminarzyst". ZmarB pijany na ulicy, 86 pod pBotem. * Je|eli uprzywilejowanym warstwom duchowieDstwa nie |yBo si sBodko, to có| powiedzie o zwykBych [miertelnikach