Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Kot przeszedł ostrożnieprzez podwórze i wczołgał się pomiędzyzłom iśmieci. Z oddali . dochodziły krzyki, odgłosy ulicy i stłumiony szumkolejki. Herman 221. poczuł melancholię silniejszą niż kiedykolwiek w życiu. Niemógł pozostać przez całą noc sam w tym ograbionym, nieoświetlonym domu. Jeśli Szyfra Puaumarła, jejduchmógłby przyjść go straszyć. Postanowiłwyjść i kupić żarówki. Poza tym, od śniadanianicnie jadł. Wyszedł zmieszkania i w chwili kiedy drzwi zatrzasnęłysię za nim, uświadomił sobie, że zapomniał zabrać klucze. Przeszukałkieszenie, wiedząc, że ichtam nie znajdzie. Musiał zostawić je nastole, Wmieszkaniuzaczął dzwonić telefon. Hermanpchał drzwi. ale bez skutku. Telefon nie przestawał dzwonić. Herman pchałz całej siły, ale drzwi nie drgnęły, a telefon nadal dzwonił. "To Masza! Masza! " Nie mógł sobie nawet przypomnieć dc: jakiego szpitalazabrano Szyfrę Puę. Telefonprzestał dzwonić, ale Herman pozostał przed drzwiamiZastanawiał się, czy nie powinien ich wyważyć. Był pewien, żetelefon wkrótce zadzwoni. Odczekał całe pięć minut, zanim zszedpo schodach. Kiedy doszedłdo bramy, telefon zaczął znowidzwonić t słychać go było przezwiele minut. Herman wyobrażasobie, że słyszy w tych ciągłych dzwonkach furięMaszy. Widzia'niemal jej wykrzywioną wzłości twarz. Nie było sensuwracać. Poszedłw stronę Tremont Avenuii wszedł do kawiarni, gdzieMasza pracowała jako kasjerka. Postanowił wypićkawę, a potem wrócić i czekać na schodachdopókiMasza nie wróci. Podszedł do lady. Dotknął kieszeńmarynarki i wyczuł klucz, alebyłdo klucz do jego mieszkania n,. Brooklynie. Pomyślał, że zamiast zamawiać kawęzadzwoni do Tamary, alwszystkie kabiny były zajęte. Starał się być cierpliwy. "Nawęwiecznośćnie trwa w nieskończoność" - przebiegło mu przegłowę. "Jeśli kosmos niema początku, to jedna wieczność juminęła". Hermanuśmiechnął się do siebie. Z powrotem dc'paradoksów Zenona! Jeden z trzech rozmawiających przez telefonodwiesił słuchawkę. Herman szybko zajął jego miejsce w kabinieNakręcił numer Tamary, ale nikt nie odpowiedział. Wyją! z powrotem swoją -dziesiątkę i nie zastanawiając się, nakręciłnumer swojego mieszkania na Brooklynie. Musiał usłyszećznajomy 222. . I głos, choćby nawet wrogi. Jadwigi teżnie było w domu. Odczekałdziesięć dzwonków. Herman usiadł przy pustym stoliku i postanowił poczekać półgodziny,a potem zadzwonić do mieszkania Maszy. Wyjąłz kieszenikawałek papieru ipróbował obliczyć jak długo on i Masza mogąprzeżyć z pieniędzy, które mieli. Był todaremny wysiłek,bo nieznał ceny biletów autobusowych. Liczył, bazgrał i co minutępatrzył nazegarek. Ile mógłby za niego dostać gdyby go sprzedał? I4iewięcej niżdolara. Siedział tak, starając się wszystko podsumować. W sianiemiałnadzieję,że na świeciezajdzie jakaś zasadnicza zmiana,ale nic się nie zmieniło. Ta sama polityka, te same frazesy,te samefałszywe obietnice. Profesorowie nadal pisaliksiążkio ideologii zbrodni, socjologii tortur, filozofiigwałtu i psychologiiterroru. Wynalazcy tworzylinową śmiercionośną broń. Gadanieo kulturze i sprawiedliwości było bardziej odrażające niż barbarzyństwo i sprawiedliwość. "Utonąłem w odpadkach i samjestem odpadkiem. Nie ma żadnego wyjścia"- mruknął Herman. "Uczyć? Czego tu możnauczyć? I kimja jestem żeby uczyć? "Było muniedobrze, tak jak tamtego wieczora, na przyjęciuu rabina. Po dwudziestu minutach nakręcił numer Maszy,a ona odezwała się w słuchawce. Poznał po jej głosie, że Szyfra Pua umarła. Był zupełniebezwyrazu, całkowite przeciwieństwo egzaltowanego stylu, w jakimrelacjonowała zawsze najzwyklejsze zdarzenia. - Jak się czuje twoja matka? - zapytał mimoto. - Nie mam matki - powiedziała Masza. Obojemilczeli. - Gdzie jesteś? - zapytała Maszapo chwili. -Myślałam,żebędziesz na mnieczekał. - Boże drogi, kiedy to się stało? - - Umarła, zanim dojechaliśmy do szpitala. Jej ostatnie słowabrzmiały:"Gdzie jest Herman? " - Gdzie ty jesteś? Wracajnatychmiast. , Wybiegł z kawiarni, zapominając oddać rachunek kasjerce,która krzyczałaza nim. Rzuciłgow jej stronę. '2 Herman spodziewał się zastać u Maszy sąsiadów, ale nikogonie było. W mieszkaniu było tak samo ciemno jak wówczaskiedy wychodził. Stali bliskosiebie w milczeniu. - Wyszedłem, żeby kupić żarówki i zatrzasnąłem się na zewnątrz -powiedział. - Masz gdzieś świece? - Po co? Niepotrzebujemy świecy. Zaprowadził ją do swojego pokoju. Było tam trochę widniej. Usiadł na krześle, a Masza przysiadła na brzegu łóżka. - Czy ktośjuż wie? - zapytał Herman. - Nikt niewie i nikogo to nie obchodzi. -Czy mam zadzwonić do rabina? Masza nie odpowiedziała. Zaczynałjuż myśleć, że w swoimsmutku niesłyszała go, ale nagle odezwała się. - Hermanie, nie mogęjużtego wytrzymać. To wszystko wymagaformalności, potrzeba też pieniędzy. - Gdzie jestrabin? Wciąż w sanatorium? . -Tam go zostawiłam, ale miał gdzieś lecieć. Niepamiętam dokąd. - Spróbuję go złapać w sanatorium. Masz zapałkę? ;! - Gdzie jest moja torebka? ", - Jeśliprzyniosłaś ją do domu, to znajdę. Herman wstał i poszedł szukać torebki