Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
W chwilę później spojrzał w głąb siebie, ogniskując całą uwagę na tym magicznym obszarze, który był wspólny dla wszystkich pozaplanarnych istot, i przesłał swoje myśli ponad górskimi przełęczami, usiłując nawiązać telepatyczny kontakt ze swym panem- czarnoksiężnikiem. Pomimo iż jego zew był niespodziewany i gwałtowny, żeby nie powiedzieć rozpaczliwy, zdziwił się, gdy Aballister natychmiast odpowiedział na jego mentalne „wejście”. Gdzie jest Cadderly? - doszły doń myśli czarnoksiężnika. - Czy Duch go dopadł? W ten sposób Druzil otrzymał odpowiedź na wiele swoich pytań. Mentalne przesłuchanie Aballistera trwało dalej - czarnoksiężnik szpikował myśli Druzila seriami pytań w tak szybkim tempie, że nie miał nawet czasu, by na nie odpowiedzieć. Sprytny imp zrozumiał natychmiast, że ma przewagę podczas tego kontaktu i że Aballister rozpaczliwie oczekuje jego odpowiedzi. Druzil zatarł gorliwie szponiaste łapki, napawając się swą wyższością, przekonany, że jest w stanie, na zasadzie wymiany coś za coś, uzyskać odpowiedzi na wszystkie dręczące go pytania. Kiedy w kilka minut później otworzył oczy, miał już całkiem inny pogląd na obecną sytuację. Teraz widział ją z odmiennej perspektywy. Aballister był zdenerwowany, Druzil czuł to wyraźnie, świadczyła o tym zarówno gwałtowność telepatycznych odpowiedzi czarnoksiężnika, jak również fakt, iż tym razem niewiele spraw pozostało niedopowiedzianych. Mag był człowiekiem skrytym, niechętnym do dzielenia się informacjami, o których nie musieli wiedzieć maluczcy. Ale nie tym razem. Teraz udzielił Druzilowi całej masy informacji, zarówno na temat Ducha, jak i Cadderly’ego. Wyciągnąwszy z tego stosowne wnioski, imp stwierdzi, że Aballister niebezpiecznie balansował nad granicą, której przekroczenie mogło nie tak dla niego, jak dla jego sprzymierzeńców mieć fatalne skutki. Od czasu gdy czarnoksiężnik przywołał Druzila, by mu służył, imp pragnął poznać pełen zakres mocy Aballistera. Widział, jak czarnoksiężnik powala swego rywala piorunem, dosłownie go spopielając, widział, jak ciska w głąb jaskini, w której ukrywały się zbuntowane gobliny, kulę ognia, powodując ogromny zawał i śmierć wszystkich znajdujących się tam istot. Wraz z nim udał się również do odległej krainy na Północy, gdzie był świadkiem, jak Aballister zlikwidował całe plemię taerów, włochatych białych stworzeń. Druzil wiedział jednak, iż była to zaledwie namiastka tego, co dopiero miało nastąpić. Choć nigdy nie darzył czarnoksiężnika szacunkiem (jak zresztą żadnej innej istoty z Planu Materialnego), zawsze wyczuwał wewnętrzną moc tego człowieka. Aballister, nerwowy i drażliwy, rozwścieczony faktem, że jego własny syn mógł zagrażać planom dokonania przez niego podboju całego regionu, był niczym kocioł, który lada moment może eksplodować. A Druzil, istota do szpiku kości zła, podstępna i fałszywa, uważał obecną sytuację za idealnie przepyszną. Imp zatrzepotał skrzydłami i pomknął w górę za niewidocznym już teraz widmem. Nie było to zbyt trudne. Ślad przejścia potwora znaczyły śmierć i zniszczenie - a co za tym idzie łatwo go było odnaleźć, i Druzil w ciągu godziny zdołał wypatrzyć istotę. Postanowił nawiązać z nią kontakt, zacieśnić więź, zanim stwór dopadnie Cadderly’ego i Aballister zechce wykorzystać jego niszczycielskie moce dla swoich celów. Niewidzialny, przeleciał przed maszerującym Duchem i przysiadł na nisko zwieszającej się gałęzi sosny, nieco dalej przy ścieżce, którą podążał upiór. Kiedy Druzil go minął, Duch zaczął węszyć nerwowo i nawet raz, choć raczej leniwie, zamachnął się ręką, lecz imp był zbyt szybki i zwinny, by nieumarły zdołał go dosięgnąć. Kiedy tylko znalazł się poza jego zasięgiem, Duch jakby o nim zapomniał. Kiedy jednak podszedł bliżej, imp się zmaterializował