Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
OPIEKUŃCZOSC Opiekuńczość w stosunku do słabszych należy do reper- tuaru cnót miękkich, stanowiąc jedną z form, jakie ogólna życzliwość przybierać może. Zasługuje ona na osobną wzmiankę już chociażby dlatego, że właściwy człowiekowi, Szkic pt. Conradowskie polęcie wierności, op. cit., s. l:r0i151. xţ J. Strzelecki, O socjalistycznyrn humanizmir, "Wiedza i Zycie" 194G, z. 4!S. xř pat,z ti. J. Blacklnam, The Numanist llimsell, Uirechl, '.Vydawnictwo Inst. Humanist and Ethical Union, bez daty; także J. P. von Praay, Ilumo- nism, jw. 190 191 w porównaniu z innymi ssakami, długi okres dzieciństwa i niezdolność do samodzielnego istnienia, wymaga rozwoju uczuć opiekuńczych nie tylko od rodziców, ale i od całego społeczeństwa: od szkolnego nauczyciela, od milicjanta, który zabłąkane dziecko odprowadza do domu, od sędziego, który sądzi nieletnich. Niektórzy chcą nawet uczynić opie- kuńczość cnotą w moralności centralną i wywieść wszyst- kie inne cnoty jako niezbędne dla roztaczania sprawnej opieki. Tak czyni T. Kotarbiński w swojej znanej koncepcji spolegliwego opiekuna. Uczynienie opiekuńczości i sojusz- nictwa sprawą centralną świadczy o pewnej koncepcji ludz- kiej kondycji, w której szczególną rolę gra zagrożenie i walka. Zagrożenie to nie musi pochodzić od człowieka. Spolegliwy opiekun działa wszak i wtedy, gdy nęka kogoś choroba, czy gdy dotknęła kogoś powódź, czy nieurodzaj. Ograniczając już walkę do walki między ludźmi, autor go- dzi się na to, że w niej wykuwały się zasady moralne. Kon- flikt zatem był normotwórczy, prowadząc do formułowania reguł. Opiekuńcze uczucia rodzicielskie prowadziły u A. Swiętochowskiego do moralności, już nie tyle w tym sen- sie, że prowadziły do formułowania reguł, lecz raczej w tym sensie, że nakłaniały do zachowań zasługujących na moral- ne uznanie. Ich istnienie stanowiło odpowiedź, dlaczego lu- dzie podporządkowują się nakazom, wtedy gdy nie są im wygodne. Podporządkowują się im mianowicie, bo żyją w nich instynkty rodzicielskie rozszerzające się poza wła- sne potomstwo. Koncepcja moralności, w której ofiarna opieka i wierny sojusz stanowią punkt centralny, wydaje się pod sugestią bardzo ważnego wprawdzie, ale nie jedynego rodzaju ocen i reguł. Jak miałam już okazję wypowiadać się gdzie in- dziej, potrzebne są jeszcze wskazówki, kim trzeba się opie- kować i z kim sprzymierzać, wskazówki niezbędne wobec, jakże pospolitych, konfliktów interesów międzyosobniczych i międzygrupowych. Znajdą sobie w tych wskazówkach wy- raz nasze upodobania do pewnych wzorów osobowych i do pewnych wzorów współżycia, można bowiem być spolegli- wym opiekunem czy sojusznikiem zarówno w zbrodniczym gangu, jak w gronie szlachetnych konspiratorów. Mimo tych zastrzeżeń trudno zaprzeczyć, że opiekuńczość mająca zastosowanie przede wszystkim w stosunku do tych, którzy jej potrzebują, tj, do słabych, była zawsze cnotą miękką, gorąco w ramach kultury euro-amerykańskiej zale- caną. W tej kulturze - przynajmniej w moralności głoszo- nej - nie szło się po linii "śmierć frajerom" zalecanej w Cţorgiaszu przez Kalliklesa. Niektórzy mniemają, że potępienie znęcania się nad bez- bronnym dzieck.iem - wypadek szczególnie jaskrawecJo gwałcenia nakazu opiekuńczości wobec słabych - jest jed- nym z najpowszechniejszych potępień ludzkości. Jednakże, na co miałam już okazję wskazywać, wypadki eksploatowa- nia clzieci przez rodziców nie liczących się z ich cierpie- niem nie należały do rzadkich, nie mówiąc już o eksploato- waniu dzieci przez obcych. Oczywiście, takie zachowania mogły uchodzić za przejaw nieobowiązywania reguły tylko w wypadku, jeżeli w danym środowisku nie spotykały siţ z naganą. W rozważaniach etycznych z uporczywością powtarza się myśl, że wszystkie recJuły moralne dotyczące ludzkie- go współżycia dadzą się zawrzeć w dyrektywie: "Nie róh drugiemu co tobie niemiłe". Spotyka się ją u Konfucjusza w regule shu. Formułuje tę regułę w Ewangelii Mateusz (VIII, 12), uzupełniając ją jej wersją pozytywną głoszącą: "Wszystko, cokolwiekbyście chcieli, żeby ludzie robili wam, to tak i wy im róbcie". Obie te wersje: nedalywna i pozytywna zakładają jednakowość ludzi pod pewnym względem, mianowicie jednakowość ich reakcji przykrością i przyjemnością na te same bodźce. To założenie w postaci ogólnej jest, oczywiście, fałszywe. Nie sprawdza się ono przede wszystkim dla wersji pozytywnej - stąd rzadziej formułowanej - różność bowiem upodobań, a więc także odmienność reagowania przyjemnością jest tu aż nadto oczywista. Jeden lubi stadność, drugi od niej ucieka. Jed- nemu nauka sprawia przyjemność, dla drugiego to ciężka pokuta. Jak wiadomo, wersja negatywna naszej reguły jest od pozytywnej obronniejsza, bo sfera bólu z wielką pow- szechnością pociąga za sobą przykrość jako reakcję. Jed- nakże i tu nasuwają się zastrzeżenia. Najpoważniejszą wszakże obiekcją jest obiekcja innego rodzaju, wskazująca na pospolite gwałcenie tej negatywnej wersji w atmosferze pełnego uznania dla tego gwałcenia. Mam tu na myśli sto- sowanie kar, jest to bowiem czynienie drugiemu tego, co 192 13 - Normy moralne 193 nam niemiłe, zaś z kondycjonowania człowieka karą ani pedagog, ani prawodawca nie myślą rezygnować. Istnieją wprawdzie autorzy, którzy próbują planować świat bez kar, ale jesteśmy jeszcze daleko od realizacji ich zamysłów. Ka- ra to wielki rozdział w naszym życiu, ale nie tylko na niej załamuje się zasada: "nie rób drugiemu, co tobie niemiłe". Całe urabianie człowieka przez wychowanie, a także jego życie dojrzałe, obfituje w stosowanie przykrych przymu- sów. Począwszy od zmuszania dzieci do mycia zębów, czego także nie lubiliśmy w ich wieku, skończywszy na przymu- sie działań wojennych w sprawie, która nam nie odpowia- da. Wiadomo, że droga ad astra wiedzie poprzez aspera. Nasza hierarchia wartości, nasz wzór osobowy decydują o tym, kiedy uważamy stosowanie tego rodzaju przymu- sów za moralnie dopuszczalne. Postawy, o których była mowa w tym ror.dziale, tigu- rowały w nim w charakterze reprezentantów wielkiej gru- py cnót miękkich i związanych z nimi zaleceń. Wypadało- by tu jeszcze dołączyć takie dyspozycje, jak altruizm, roz- ważany przez nas bardziej szczegółowo wraz z przeciwsta- wianym rnu egoizmem (w książce pt. Motywy poslępowu- nia) bezinteresowność, delikatność, dobroć, łagodność, ofiar- ność, uczynność, uprzejmość, ufność, współczucie, wyrozu- miałość. Należałoby także rozważyć rozbudowane słownic- two dla dyspozycji ujemnych, które nie zawsze mają swoje odpowiedniki po stronie dodatniej, takie, jak bru- talność, mściwość, nienawiść, okrucieństwo, zawiść, złośli- wość. Trudno wątpić, że cnoty, które za A. Smithem nazy- waliśmy miękkimi, łagodzą współżycie. Mściwość, jako motyw swarów i wojen, ma swoje znanc: miejsce w dzie- jach różnych społeczeństw