Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Greifer siê o tym dowiedzia³ z Warszawy - poczê³a, zapomniawszy siê, pani Jaworkowska. - Tylko ty o tym milcz, proszê... Greifer pierwszy siê tego dow¹cha³. Szulerzy zazwyczaj graj¹ takie role, ¿eby zwabiæ m³odzie¿ niedoœwiadczon¹; to ma byæ awanturnik. Porfiry zamilk³ przestraszony. Nazajutrz przez kwadrans mia³ szczêœcie siedzieæ na krzese³ku naprzeciw fotelu pani Domskiej, oczyma bombardowa³ pannê i wyniós³ siê rozmi³owany do szaleñstwa. Utkwi³o mu to w g³owie, jak mo¿na, ¿eby w uczciwym towarzystwie cierpiano szulera; chodzi³ nêkany t¹ myœl¹ d³ugo, a za pierwszym spotkaniem wielk¹ ow¹ w¹tpliwoœæ podda³ pod rozstrzygniêcie cioci prezesowej, która dowiedzia³a siê najdok³adniej, i¿ mu tej wiadomoœci udzieli³a p. Jaworkowska, a ona j¹ mia³a od Greifera. Zbywszy siostrzeñca nauk¹ moraln¹, ciocia prezesowa nie mog³a z takimi dokumentami zachowaæ milczenia. Posz³a znowu do Ormowskiej, gdzie zasta³a hrabinê. Wejœcie jej przerwa³o rozmowê jak¹œ, której treœci domyœleæ siê nie mog³a. - Ja przysz³am podobno baronowê po¿egnaæ - odezwa³a siê - chocia¿ wód wedle przepisu Dietla nie skoñczy³am, ale ju¿ chyba wyjadê. - A to dlaczego? - spyta³a baronowa. - Tak, bo tego roku towarzystwo takie, ¿e tu wy¿yæ nie mo¿na. - Dziêkujê prezesowej! - rozœmia³a siê hrabina. - A! to siê do kobiet nie stosuje, a przynajmniej nie do wszystkich - koñczy³a ciocia prezesowa - ale mê¿czyŸni... - Którzy? - zapyta³a pani Palczewska. - A chocia¿by ten awanturnik Pilawski - rzek³a pobo¿na kobieta. - Ja tu mam siostrzeñca z sob¹, bojê siê dla niego takiego towarzystwa, samego ocierania siê o szulerów i oszustów. - Na mi³oœæ Boga, co mówisz? - przerwa³a gwa³townie hrabina - ten cz³owiek bywa³ i bywa w moim domu! - Boœ waæpani zbyt dobra! - Któ¿ móg³ rzuciæ tê potwarz na niego? - Nie ma w tym sekretu. P. Jaworkowska powiada wszystkim, i¿ ma to od p. Stanis³awa Greifera, któremu czarno na bia³ym pisano o tym z Warszawy. To wszyscy wiedz¹. Przecie¿ by Porfiry nie k³ama³, bo on ma wstrêt do wszelkiego fa³szu. - Pani mi to pozwala powtórzyæ, komu nale¿y? - zapyta³a zarumieniona hrabina. - Przynajmniej nie broniê, nie broniê - rzek³a pobo¿na pani. Rozmowa siê zwróci³a, hrabina zamilk³a, a wkrótce potem wysz³a. Szybkim krokiem, gniewna, d¹¿y³a do domu, który zajmowa³a, gdy na dro¿ynie pozdrowi³ j¹ Greifer. Spojrza³a nañ z surowoœci¹ sêdziego. - Bardzo dobrze, i¿ siê spotykamy - ozwa³a siê sucho - idê w tej chwili od Ormowskiej. Przysz³a tam prezesowa Hercegowiñska i publicznie oœwiadczy³a, jako jej siostrzeniec s³ysza³ z ust pani Jaworkowskiej, ¿e pan opowiada³eœ o liœcie otrzymanym z Warszawy, wystawiaj¹cym pana Pilawskiego jako awanturnika i szulera. Pilawski w domu moim bywa³ i bywa, nie mogê œcierpieæ rzuconego nañ obwinienia... Greifer zblad³ straszliwie. - Ale proszê hrabiny, proszê hrabiny, ja, ja sobie nie przypominam... Zmierzy³a go od stóp do g³ów, nie odpowiedzia³a i odesz³a. Nieszczêœliwy m³odzieniec sta³ jak wryty. Zna³ on dobrze pani¹ Palczewsk¹, lecz móg³¿e siê spodziewaæ, aby zacna Jaworkowska tak¹ by³a papl¹ i puszcza³a w œwiat to, co tylko na prywatny u¿ytek by³o przeznaczone? Widzia³ przed sob¹ lufy pistoletów Pilawskiego, straci³ g³owê. Nie wiedz¹c dok¹d, pobieg³ do tej, która go tak niebacznie zdradzi³a. - Pani dobrodziejko, co pani uczyni³aœ? - krzykn¹³, rêce ³ami¹c na progu - pani powiedzia³aœ temu, z pozwoleniem, cielêciu, Porfiremu, ¿e ja... ¿e ode mnie dowiedzia³aœ siê o panu Pilawskim... Ten siê wypapla³... mnie grozi... - Daj¿e spokój, co ci grozi? Poka¿esz list i nic ci nie grozi, daj¿e pokój! Wszak list mia³eœ? - Zgubi³em go - zawo³a³ Greifer. Jaworkowska stanê³a przelêk³a. - Czy pani poœwiadczy, ¿eœ go widzia³a? - Kiedym go nie widzia³a. Od kogó¿ by³? Greifer siê za g³owê pochwyci³. - Nie mogê zdradziæ przyjaciela. - No, to có¿ ja na to poradzê! daj¿e mi pokój! To trudno, mówi³eœ, co ci doniesiono; z³o¿ysz siê tym, który pisa³, nie masz go co oszczêdzaæ! Jeœli zgrzeszy³, niech pokutuje