Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
- Mary, droga - szepnął. - Nie powinnaś była tu przychodzić. Przenocujesz u nas, a jutro wyjeżdżaj jak najprędzej. Nie powinnaś teraz być w Tbilisi, droga Mary, w żadnym przypadku. Prowadzenie sprawy własnego wuja postawiło Nugzara Lamadze w nader trudnej sytuacji. Coś takiego mogło się przyśnić w koszmarnym śnie - usiąść na przeciwko wynędzniałego, zmęczonego Galaktiona w charakterze niezłomnego śledczego, oślepiać go jaskrawym światłem żarówki. Niekiedy miał wrażenie, że sprawa farmaceuty Gudiaszwilego i nielegalnej trockistowskiej grupy, która ukrywała się pod szyldem apteki numer osiemnaście, była zamachem na niego samego, zmierzała do przerwania jego szybkiej kariery. Od samego początku, kiedy usłyszał w zarządzie o przygotowaniach do aresztowania Galaktiona, usiłował odsunąć się od tej sprawy możliwie najdalej, nie zwracać na nią uwagi, jako że innych spraw było pod dostatkiem. Jednak pewnego razu na przyjęciu z okazji wręczenia republice przechodniego Czerwonego Sztandaru jego stary przyjaciel, który obecnie wspiął się na niebotyczne szczyty, zostawszy uznanym przywódcą narodów Zakaukazia, zaprowadził go do ogrodu i tam z dala od innych biesiadników spytał o sprawę aptekarza Gudiaszwilego. - Wiem, że to twój krewniak, jest ci ciężko, rozumiem, pragnę jednak uprzedzić, że niektórzy towarzysze mają wątpliwości. Zgodzisz się, że to naturalne: ty jesteś siostrzeńcem, on - wujem. Wszyscy wiedzą, że Galaktion miał w pogardzie naszą partię, samą ideę, w związku z tym... Ławrientij Pawłowicz zrobił pauzę, podszedł do fontanny z syrenami, nadstawił dłoń pod strumień wody - podobno „przywódca narodów Zakaukazia” w temacie pauz wzorował się na samym Stalinie - długo bawił się wodą, uśmiechał się, można było pomyśleć, że zapomniał o rozmowie - Nugzar w milczeniu stał z tyłu w regulaminowej odległości - wreszcie wrócił do swoich rozważań: - ...W związku z tym jego związanie się z trockistowskimi zdrajcami, sierotami po Lado Kachabidze, nie było dla nikogo zaskoczeniem. Dlatego jako twój stary kumpel od kielicha i spraw damsko-męskich... - zaśmiał się figlarnie. - Pamiętasz packard z trzema srebrnymi trąbkami? Krótko mówiąc, radziłbym ci poprowadzić osobiście śledztwo w tej sprawie, udowodnisz w ten sposób swoje oddanie rewolucji. Znęca się nade mną, pomyślał Nugzar. Mógłby w tej chwili ogłuszyć Berię ciosem pięści w potylicę i zepchnąć pałą w dół sadzawki. Znęca się nade mną, co jest mało prawdopodobne, albo chce mnie wypróbować. Może zamierza uczynić mnie swoim poplecznikiem, najzaufańszym z zaufanych. Robi karierę, potrzebuje oddanego sobie człowieka, w tym celu musi najpierw tego człowieka złamać. Tak podpułkownik Nugzar Lamadze, naczelnik wydziału, wschodząca gwiazda komisariatu ludowego w skali wszechzwiązkowej, objął sprawę prowincjonalnego aptekarza Gudiaszwilego. Nigdy, aż do zakończenia śledztwa, nie pozwolił sobie na najmniejszą poufałość, nie nazwał Galaktiona „wujkiem”, zgodnie z instrukcją mówił do niego „wy”, bezlitośnie zalecał stosowanie „konwejera”, kiedy uparciucha usiłowano załamać bezsennością i pragnieniem. Pozwolił sobie tylko na jedno niewielkie odstępstwo od regulaminu: wychodził z pokoju, w którym prowadzono śledztwo, kiedy na wezwanie zjawiali się dwaj sierżanci, by dać nauczkę wstrętnemu starcowi. Jeżeli nie podpisze, od razu wezwę sierżantów i wyjdę na pół godziny, myślał Nugzar, patrząc z ciemności na oświetlony jaskrawą lampą worek gówna, który niegdyś był jego jowialnym, hałaśliwym wujem Galaktionem. Niech ma żal do siebie samego. - No jak tam, podejrzany Gudiaszwili, dzisiaj znowu macie zamiar milczeć? Radzę skończyć z wygłupami. Wiemy już doskonale, w jaki sposób uczyniliście ze swego domu i instytucji radzieckiej, jaką jest apteka numer osiemnaście, przytulisko dla podziemia trockistowskiego. Wiemy, że się to zaczęło w roku trzydziestym, tego dnia kiedy przyjechał do was bliski przyjaciel Trockiego, wywiadowca Włodzimierz Kachabidze. Cóż, Gudiaszwili, dzisiaj znowu milczycie? Wuj Gudiaszwili z trudem rozchylił potłuczone wargi pod wspaniałymi niegdyś, a obecnie obwisłymi i pożółkłymi wąsami. - Dzisiaj porozmawiamy, drogi siostrzeńcze, dzisiaj ci coś opowiem. Nugzar uderzył pięścią w stół. - Zabraniam nazywać mnie siostrzeńcem! Trockistowski podnóżek nie jest mi wujem! - O tym właśnie chciałem ci powiedzieć, Nugzarze, przepraszam, obywatelu śledczy - ciągnął Galaktion, pozornie nie reagując na uwagę Nugzara. Wyglądało na to, że powziął jakąś decyzję i nie ma zamiaru się cofać. - Mówicie, że się związałem z trockistami, jakbyście zapomnieli, że trockizm to jedna z frakcji komunistycznych