Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
"1919 - 1921: inspektor rolny w Planken, powiat Stuhm. 1921: wstêpujê do jednej z jednostek, z których powsta³a reichswehra. PóŸniej przydzia³ do 3 pp w stopniu podporucznika. 1926: awans na porucznika; 1930 na kapitana; 1934 na majora; 1937 na podpu³kownika; 1939 na pu³kownika; 1940 na genera³a." Naród ¿yj¹cy w nieszczêœciu popada w chorobê. Wysi³ek wielkiej wojny by³ zbyt potê¿ny. Wiêc ludzie opadaj¹ coraz bardziej z si³, w pogoni za zyskiem; s¹ anemiczni, s³abi. Wydaje im siê, ¿e trzeba ¿yæ jedynie dniem dzisiejszym. Miasta gnij¹, wieœ siê wykrwawia. Matka jest jeszcze bardziej milcz¹ca ni¿ dawniej. ¯¹dza zalewa twarze, a w oczach b³yszczy zuchwa³y bezwstyd. "Dlaczego nie chcesz ze mn¹ spaæ?", mówi ¿ona zarz¹dcy, który przyszed³ na miejsce mego ojca. "Bo mam wstrêt do ciebie", powiadam jej. I myœlê sobie: Bo jesteœ czêœci¹ wielkiego bezsensu w kraju, za który zginê³y miliony ludzi. Cztery wydarzenia tego niezapomnianego lata: Matka umiera - cicho i z uœmiechem, tak jak ¿y³a. Razu pewnego nie budzi siê ze snu. Potem: nowy zarz¹dca, nastêpca mego ojca, uderza mnie w twarz, na œrodku dziedziñca, przed ludŸmi, i twierdzi, ¿e napastowa³em jego ¿onê. Nie mówiê ani s³owa. Odchodzê. I trzecie: wdziewam znowu mundur. Potem spotykam Susanne. Wszystko to w ci¹gu jednego lata: œmieræ, upokorzenie, duma i mi³oœæ. Reszta ¿ycia jest prac¹ i samotnoœci¹, i poszukiwaniem sensu ¿o³nierskiego bytu. Wiêcej nie mam o sobie nic do powiedzenia. 19 Noc przed rozstrzygniêciem Noce szko³y wojennej by³y krótkie. Oficjaln¹ por¹ capstrzyku by³a godzina 22,00. Potem w obrêbie koszar mia³a panowaæ absolutna cisza, przynajmniej u podchor¹¿ych; oczywiœcie istnia³o "zezwolenie na pracê" do godziny 24,00. To zezwolenie na pracê - tylko dla karierowiczów i durniów, zdaniem niektórych podchor¹¿ych - by³o oczywiœcie równie¿ dok³adnie sprecyzowane przez jeden z owych zdumiewaj¹cych rozkazów specjalnych majora Freya. Rozkaz ten opatrzony by³ numerem 27 i mo¿na w nim by³o miêdzy innymi przeczytaæ, co nastêpuje: Oœwietlenie nale¿y starannie zaciemniaæ papierem, tektur¹ lub materia³em, a¿eby nie przeszkadzaæ tym, którzy chc¹ spaæ; przy czym nale¿y baczyæ na to, by u¿ywany do zaciemniania materia³ by³ ogniotrwa³y i by by³ umieszczany w odleg³oœci co najmniej trzech do piêciu centymetrów od pal¹cej siê ¿arówki. Tak wiêc o tej porze aba¿ury lamp w pokojach podchor¹¿ych obwieszone by³y p³achtami "Volkischer Beobachter" i gazetkami szkolnymi, kalesonami i swetrami. Na sto³ach le¿a³y zeszyty, mapy, notatniki i regulaminy. Mniej wiêcej co trzeci podchor¹¿y pracowa³ albo pisa³ listy do rodziny lub narzeczonej, albo o czymœ leniwie rozmyœla³, jako ¿e nie mia³ ochoty spaæ. Po o³owianym œnie zaœ, który zawsze wydawa³ siê przeraŸliwie krótki, nastêpowa³o szybkie, brutalne przebudzenie. Kilku podchor¹¿ych rozmawia³o szeptem. Ju¿ samo to by³o naruszeniem rozkazu specjalnego nr 27. W rozkazie tym bowiem by³o napisane jasno i wyraŸnie: Rozmowy s¹ niedozwolone ze wzglêdu na œpi¹cych, ³¹cznie z rozmowami przyciszonymi i szeptami. Mówiæ wolno tylko krótko, jeœli trzeba siê z kimœ porozumieæ albo kogoœ poradziæ, i to pó³g³osem. Tak wiêc po godzinie 22,00 w izbach podchor¹¿ych s³ychaæ by³o tylko tu i ówdzie szmer przyciszonych rozmów. Ci z kompanii administracyjnej mieli pod tym wzglêdem nieco wiêcej swobody; kantyna by³a do ich dyspozycji do godziny 24,00. Ale i tu najl¿ejszy nawet ha³as zwabi³by natychmiast oficera dy¿urnego. Oficerów_instruktorów szko³y wojennej rzecz jasna to wszystko nie dotyczy³o. Ju¿ choæby z przyczyn wychowawczych, ze wzglêdu na podchor¹¿ych. Mia³o to kandydatom na oficerów unaoczniaæ, jak godny po¿¹dania jest cel, do którego d¹¿yli w szkole wojennej. Oficerowie mogli przychodziæ i wychodziæ kiedy chcieli - teoretycznie kasyno by³o dla nich zawsze otwarte. Mogli, jeœli mieli ochotê, paliæ œwiat³o w swoich pokojach przez ca³¹ noc, sk³adaæ sobie wzajemnie wizyty, rozmawiaæ, graæ, opró¿niaæ butelki, przekraczaæ bramê koszar