Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Przez grzeczność chwilę odczekałem, wstałem, położyłem na tacy podarunek i w fatalnym ponurym nastroju wróciłem do zajazdu. Osoba Pawła jak przekleństwo dopadła mnie nawet w Atenach! Bo to przecież o niego chodziło. Długo nie mogłem zasnąć. Aż do brzasku, który wdarł się przez szpary okiennic, wsłuchiwałem się w odgłosy zajazdu. Chciałbym w ogóle nie żyć albo nigdy się nie narodzić. Niczego nie żałowałem. Młodość miałem udaną. Byłem zdrowy, tylko lekko utykałem, ale to byłoby przeszkodą jedynie w osiągnięciu stanowiska w kolegium pontyfików w Rzymie. Dlaczego wydarto mi radość? Czemu Klaudia tak straszliwie mnie oszukała? Dlaczego spotkanie z Pawłem doprowadziło mnie do rozpaczy?! W końcu zapadłem w głęboki sen i spałem do południa. Zaraz po obudzeniu się wiedziałem, że śniło mi się coś uroczego, ale nie pamiętałem co. Miałem jednak zupełną pewność, że uzyskanie informacji o heterze Damaris nie było kwestią przypadku. Tak mnie to ucieszyło, że zjadłem z apetytem obiad, udałem się do fryzjera i pozwoliłem sobie utrefić włosy, tudzież jak mogłem najstaranniej ułożyłem fałdy mej greckiej szaty. Szybko znalazłem piękny dom Damaris. W drzwiach tkwiła kołatka z korynckiego brązu w kształcie jaszczurki. Wielokrotnie stukałem. Jakiś przechodzień zrobił nieprzyzwoity gest ręką i pokręcił głową; dawał do zrozumienia, że stukam na próżno. Wreszcie drzwi otworzyła młoda zapłakana niewolnica. Próbowała zatrzasnąć mi je przed nosem, ale zdążyłem wetknąć nogę w szparę i powiedziałem, bo nic innego nie przychodziło mi do głowy: — W Koryncie spotkałem Żyda Pawła. Chcę z twoją panią o nim porozmawiać. O nic innego mi nie chodzi. Po chwili wahania dziewczyna wpuściła mnie do sali zapełnionej kolorowymi rzeźbami, zdobnymi sofami i wschodnimi kilimami. Po krótkiej chwili wpadła do sali Damaris. Była bosa i na wpół ubrana. Jej twarz promieniała nadzieją. Pozdrowiła mnie, wznosząc obie ręce i spytała: — Kim jesteś, panie? Czy naprawdę przynosisz mi pozdrowienia od apostoła Pawła? Jąłem wjyjaśniać, że niedawno spotkałem Pawła w Koryncie i długo z nim rozmawiałem. Wywarł na mnie tak ogromne wrażenie, że nie mogę o nim zapomnieć. Więc kiedy usłyszałem, że ona również wpadła w kłopoty z powodu nauk Żyda-tułacza, postanowiłem się z nią spotkać i porozmawiać. Mówiąc to przyglądałem się kobiecie; stwierdziłem, że jej najlepszy wiek już przeminął. Była jednak nadal piękna, a jej zgrabnej figurze nic nie można było zarzucić. Gdyby się ubrała w kuszące szaty, utrefiła włosy i umalowała się, wówczas w przyćmionym świetle mogłaby robić wrażenie na mężczyznach. Radość zniknęła z jej twarzy. Odsunęła się szybko ode mnie, słuchała ze słabnącym zainteresowaniem. Usiadła na skraju sofy i zaprosiła mnie, abym także usiadł. Chyba zauważyła mój badawczy wzrok, bo — jak to kobieta — poprawiła włosy, otuliła się szczelniej szatą i próbowała okryć bose stopy narzutą. Rozszerzonymi oczyma patrzyła pytająco na mnie. A mnie ogarnęło przyjemne uczucie zadowolenia, że na nią patrzę. Uśmiechnąłem się i powiedziałem: — Przez tego strasznego Żyda czuję się jak mysz w pułapce. Czy i ty, Damaris, odnosisz podobne wrażenie? Może zastanówmy się wspólnie, jak wydostać się z tej pułapki i odzyskać radość życia! — Czemu jesteś przestraszony? — uśmiechnęła się, ale jednocześnie zaprzeczyła ręką. — Paweł jest zwiastunem zmartwychwstałego Chrystusa i głosi radosną nowinę. Teraz, po spotkaniu z nim, pojęłam, że nigdy dotychczas nie zaznałam prawdziwej radości! — Czy to naprawdę ty rzucałaś na kolana mędrców?! — krzyknąłem zdumiony. — Mówisz jak szalona! — Dawni przyjaciele mówią, że straciłam rozum — przyznała bez wahania. — Ale wolę postradać rozum dzięki jego nauce, niż żyć tak, jak żyłam dawniej. On przejrzał mnie na wskroś, czego nie zrobili tamci rozpustni mędrcy o białych brodach. Odczułam wstyd i przeraziłam się sama sobą. Dzięki Chrystusowi uzyskałam odpuszczenie grzechów. Z zamkniętymi oczami idę nową drogą, jakby mnie duch prowadził. — Skoro tak — powiedziałem rozczarowany — to chyba nie mamy sobie dużo do powiedzenia. — Nie odchodź! To nie był przypadek, że przyszedłeś do mnie, ale sygnał serca! Jeśli chcesz, poznam cię z braćmi, którzy go słuchali i wierzą w dobrą nowinę! Tak oto poznałem Damaris i kilkoro Greków, którzy wieczorami przychodzili tylnym wejściem do jej domu, aby dyskutować o Pawle i jego nauczaniu. Już wcześniej przez ciekawość ludzie ci interesowali się żydowskim Bogiem, czytali księgi i bywali w synagodze. W wywodach Pawła oczarowało ich to, że nie żądał obrzezania ani przestrzegania żydowskiego prawa, tylko głosił nowe przymierze z Bogiem