Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
- Obydwie siê rozeœmia³y. — Wygl¹da jak Costner? - Costner? Dlaczego mia³by byæ do niego podobny? - A co, nie widzia³aœ filmu BodyguarcH ~ Ach, tego. Pewnie, ¿e widzia³am. - No wiêc? - Nie - westchnê³a Ellen. - Nie przypomina Kevina Costnera. - Ale jest przystojny? - Có¿... - Ellen zastanawia³a siê przez chwilê. - Chyba tak, w pewnym sensie. - Wiedzia³am! A ty³ek? £adny ma ty³ek? Laura przepada³a za mê¿czyznami o zgrabnych poœladkach - okreœlanych przez ni¹ jako dupeczki, dupy, zadki i siedzenia. - Nie przygl¹da³am siê jego ty³kowi, Lauro. Mówiliœmy o zamkach, kontrolowaniu rozmów telefonicznych i o psychopatach. - Przyjmujê wiêc, ¿e ty³ek ma ³adny. Co siê martwisz? Ochroniarze s¹ teraz w modzie. Popatrz na ksiê¿niczkê Stefaniê z Monako czy Madonnê. Mówi¹c powa¿nie, ³atwo mi sobie ciebie wyobraziæ z takim silnym, milcz¹cym typem. Ellen potrz¹snê³a g³ow¹ z desperacj¹. - Zaproœ paru silnych, milcz¹cych typów na twoje przyjêcie, to siê im przyjrzê. - Zobaczê, co siê da zrobiæ, ale muszê ciê ostrzec: moja czarna ksi¹¿eczka prezentuje siê o wiele mizerniej ni¿ dawniej. To wy, wolne dziewczyny, macie ca³¹ radochê. Minê³o jeszcze dziesiêæ minut, zanim Ellen uda³o siê zakoñczyæ rozmowê. Zaparzy³a sobie kawê, usiad³a wygodnie i zastanowi³a siê nad s³owami Laury. Istotnie, Goldinga mo¿na by³o uznaæ za przystojnego; nawet trochê przypomina³ Kevina Costnera zwart¹ sylwetk¹ i piaskowymi w³osami. Chcia³a go mieæ w pobli¿u, chocia¿ bynajmniej nie z romantycznych powodów; prozaiczna prawda polega³a na tym, ¿e czu³aby siê wtedy o wiele bezpieczniejsza. 85 Rozpakowa³a wideokasetê. Na etykietce widnia³y s³owa „obejrzyj mnie", napisane prawdopodobnie przez Lenny'ego grubym, czarnym markerem. Popatrzy³a na zegarek. Za pó³ godziny powinna wyruszyæ na spotkanie do wytwórni Knapp-Weinstein. Przenios³a kubek z kaw¹ do ma³ego saloniku, w którym sta³ magnetowid i wielki trzy dziestodwucal owy telewizor. Podczas wywiadu marzy³a, ¿eby siê jak najszybciej skoñczy³ i ¿eby mog³a pojechaæ do domu, teraz by³a jednak ciekawa, jak wypad³a. Mo¿e Lenny i Barbara Christian mieli racjê: mo¿e rzeczywiœcie by³a fotogeniczna. Salonik zawsze by³ pokojem Douga. To tutaj, wyci¹gniêty na czarnej skórzanej sofie, czyta³ dok³adnie lub pobie¿nie przerzuca³ przes³ane mu scenariusze i godzinami dyskutowa³ o nich przez telefon. Tutaj ogl¹da³ filmy z olbrzymiej kolekcji kaset. Tu te¿ przesiadywa³, dumaj¹c posêpnie i upijaj¹c siê do nieprzytomnoœci lub do bezsensownego gniewu w najczarniejszym okresie ma³¿eñstwa. Wiêkszoœæ dekoracji znik³a wraz z nim: stare plakaty filmowe, scenariusze, kasety, zaœcielaj¹ce biurko modele statków kosmicznych z Gwiezdnych wojen. Telewizor i magnetowid jednak zosta³y, bowiem skrupulatni prawnicy nie zaliczyli ich w formu³owaniu ugody rozwodowej do rzeczy osobistych. Ellen i tak nie korzysta³a z nich od miesiêcy. Obesz³a okna i podnios³a ¿aluzje. Doug zawsze trzyma³ je opuszczone, nawet gdy nie ogl¹da³ telewizji. Twierdzi³, ¿e pomaga mu to myœleæ. Mówi³ to tonem, który budzi³ w Ellen niechêæ; jakby mia³ myœleæ nie o swojej pracy, ale o ich nieudanym zwi¹zku, o niej samej. Dosz³o do tego, ¿e ba³a siê wejœæ do tego pokoju, jakby by³a w nim nieproszonym intruzem, chocia¿ Doug nigdy jej tego wprost nie powiedzia³. Oboje rozumieli bez s³ów, ¿e wymaga³a od niego zbyt wiele, wiêcej ni¿ mia³a prawo oczekiwaæ. Mo¿e zreszt¹ to b³êdne za³o¿enie ze strony obydwojga sta³o siê Ÿród³em dalszych nieporozumieñ. Tak czy inaczej, w swoim pokoju, na czarnej skórzanej kanapie, otoczony kasetami wideo i scenariuszami, Doug móg³ czuæ siê wolny. Ellen wci¹¿ nie zdecydowa³a, czy rzeczywiœcie ¿¹da³a od Douga zbyt wiele, czyjej koncepcja ma³¿eñstwa i rodziny nie by³a po prostu czymœ normalnym. Wiedzia³a jedno: te rzeczy liczy³y siê dla niej najbardziej na œwiecie. W³o¿y³a kasetê do magnetowidu i nacisnê³a guzik odtwarzania. G³adka grafitowa czerñ zamieni³a siê w ziarnist¹ pustkê, przetykan¹ bia³ymi plamkami. Zaledwie usiad³a na sofie, zadzwoni³ telefon. Wzdrygnê³a siê, zaskoczona. Aparat brzmia³ g³oœniej ni¿ w innych pokojach