Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Opowiedz nam. Zamieniamy się w słuch. Kiedy znaleźli się z powrotem w pałacu, Li Yuan odciągnął na stronę Wang Sau- leyana. - Kuzynie Wang - powiedział miękko. - Czy mógłbym porozmawiać z tobą prywatnie? Nadeszły wieści. Wang Sau-leyan popatrzył na niego z ledwie skrywaną wrogością. - Wieści, kuzynie? Li Yuan skinął lekko głową w kierunku drzwi do najbliższej komnaty. Wang zawahał się, lecz poszedł za nim. Li Yuan zamknął drzwi i spojrzał na drugiego Tanga. — Twoje statki ze zbożem... - zaczął, patrząc uważnie na twarz Wang Sau-leyana. — Tak? - Mina Wanga wskazywała na umiarkowane zaciekawienie. — Obawiam się, że twoje statki są na dnie oceanu, kuzynie. Zatonęły godzinę temu. Wygląda na to, że ktoś je wysadził w powietrze. Wyraz gniewnego zaskoczenia, który pojawił się na twarzy Wanga, był prawie komiczny. Pokręcił głową oniemiały, po czym niespodziewanie wyciągnął rękę i chwycił ramię Yuana. - Czy jesteś tego pewny, Li Yuanie? Li Yuan twierdząco pokiwał głową, patrząc na pulchną, ozdobioną pierścieniami dłoń trzymającą szorstki materiał jego mankietu. - To prawda. Twój kanclerz, Hung Mien-lo, potwierdził to właśnie. Wang Sau-leyan opuścił rękę. Odwrócił głowę, a potem z wyrazem dziwnego bólu popatrzył znowu na Li Yuana. - Tak mi przykro, Li Yuanie. Tak bardzo przykro. Zboże było moim podarunkiem dla twojego ojca. Moim ostatnim podarunkiem dla niego. - Potrząsnął głową. - Och, mogę ci odstąpić jeszcze trochę zboża i, oczywiście, dostaniesz je, kuzynie, ale nie o to chodzi, prawda? Ktoś zniszczył mój prezent! Mój prezent dla twojego ojca! Usta Li Yuana rozchyliły się lekko ze zdumienia. Nie spodziewał się, że Wang będzie tak przejęty, tak jawnie oburzony. Nie oczekiwał także, że Wang zaoferuje jeszcze jeden transport. Nie, przypuszczał raczej, że był to jakiś sprytny podstęp mający na celu wycofanie się z ustnej obietnicy. Zbity z tropu, zmarszył czoło, a potem pokręcił głową. — Twoja oferta jest bardzo hojna, kuzynie. Nie możesz też w żaden sposób obwiniać się za to, co się wydarzyło. O ile mi wiadomo, Ping Tiao przyjęło na siebie odpowiedzialność za ten akt terroryzmu. — Ping Tiaoi - Błysk gniewu na twarzy Wanga ponownie zaskoczył Yuana. - A zatem Ping Tiao zapłaci mi za tę zniewagę! — Kuzynie... - zaczął miękko Li Yuan, zbliżając się do niego o krok. - Zapewniam cię, że to zostanie załatwione. Ta obraza nie ujdzie im płazem. Wang skinął krótko głową. - Dziękuję ci, kuzynie. Ja... Przerwało mu głośne pukanie do drzwi. Li Yuan odwrócił się do połowy, ale natychmiast cofnął się i spojrzał na Wanga. - Co chciałeś powiedzieć? Na ustach Wanga pojawił się lekki uśmiech. - Nic takiego, kuzynie. Ale jeszcze raz dziękuję, że powiedziałeś mi to osobiście. Polecę mojemu kanclerzowi, aby natychmiast wysłał nowy transport. Li Yuan pochylił głowę. - Jestem ogromnie wdzięczny. Wang uśmiechnął się i ukłonił się dokładnie tak samo - było to milczące uznanie równości ich pozycji - po czym, minąwszy Li Yuana, otworzył drzwi. Na zewnątrz stał Hans Ebert w galowym mundurze. Widząc Wang Sau-leyana, ukłonił się nisko. - Wybacz mi, Chieh Hsia. Nie zdawałem sobie sprawy... Wang Sau-leyan uśmiechnął się chłodno. - Wszystko w porządku, majorze Ebert. Możesz wejść. Twój pan i ja zakończyliśmy rozmowę. Ebert odwrócił się i wciągnąwszy głęboko powietrze, wszedł do środka. - - Chieh Hsial Li Yuan stał na drugim końcu komnaty obok ceremonialnego kangu. Postawił nogę na jego stopniu, a prawą dłonią głaskał swój gładki podbródek. Rozpoznał Eberta i zachęcił go do wejścia prawie niedbałym gestem ręki. Ebert zatrzymał się na środku sali i przyjmując pozycję na baczność, pochylił głowę z szacunkiem, czekając, aż T’ang odezwie się do niego. Li Yuan westchnął i bez żadnego wstępu od razu przeszedł do rzeczy: - Żyjemy w bardzo trudnych czasach, Hans. Trzeba wzmocnić stare związki, aby były silniejsze niż kiedykolwiek przedtem