Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Jak morderca, który zdołał się mu wymknąć, prowadził dwa różne życia i okłamywał się co do ich związku. Jego małżeństwo rozpadło się w zastraszającym tempie - i oczywiście, tak naprawdę, nie udało mu się rozwikłać swojej wielkiej sprawy Lindbergh-Lambert, choć o tym dowiedział się znacznie później. "Co się dzieje w Umyśle człowieka? Zupełnie nic - w takich sytuacjach ciało i umysł stanowią jedność. I właśnie w tej jednolitej pustce pomyślał Leland - leży rozwiązanie zagadki". ROZDZIAŁ 2 Godzina 17.10, wg czasu strefy górskiej2 Prognoza pogody nie była dobra. Pokrywa chmur rozciągała się aż do Gór Skalistych i teraz, gdy słońce znajdowało się za górami, nie kończące się, wzburzone kłębowisko obłoków miało kolor czerwonawy. Boeing-747 leciał na wysokości trzydziestu ośmiu tysięcy stóp i Góry Skaliste wyglądały jak pokryty śniegiem archipelag, wynurzający się z bajkowego morza. Leland nadal lubił latać i miał szczęście spędzać sporo czasu w powietrzu. Był już zbyt stary, żeby znowu pilotować samoloty, ale czasami zastanawiał się, czy uda mu się przed śmiercią zrealizować pewien pomysł. Gdzieś w głębi duszy chował marzenie o udaniu się concordem na wycieczkę do Europy. Jego skrzydłowy w Eurece, Billy Gibbs, nie siedział w samolocie już od trzydziestu lat. Leland przypomniał sobie, jak obserwował go kręcącego z wyciem potępieńca beczki nad kanałem La Manche. Kiedy wojna się skończyła, Billy Gibbs całkowicie wyrzucił latanie z pamięci. Z lektury Szekspira Leland zapamiętał zdanie, że niepokój nie pochodzi z gwiazd, lecz tkwi po prostu w nas. Upływ czasu wyraźnie to potwierdził. Wszystko, co robimy, co się nam przydarza, ma główną przyczynę w kierujących nami impulsach, z których większość ludzi nawet nie zdaje sobie sprawy, a mało kto je rozumie. Po obiedzie udał się do kuchni, żeby zobaczyć się z Kathi Logan. Wyglądała na lekko zmęczoną. - Dziękuję za pomoc. - Cześć. Aspiryna podziałała? - Pewnie. Mam nadzieję, że robisz także operacje plastyczne. Przyjrzała się jego brwi. - Nie, to by nie było eleganckie. - Jak mnie znalazłaś na lotnisku? - Jesteś policjantem, tak? Otrzymałam telefon od obsługi terminalu. Oficer powiedział mi, że masz rozciętą brew, ale spróbowałam odnaleźć faceta z bronią. To był sprawdzian. - Jak ci się to udało? - Zawsze miałam piątki. Przypomniał sobie, że na pokładzie jest szeryf. Zazwyczaj, gdy stawiał sobie zadanie tego typu, potrafił dać na nie odpowiedź, zanim jeszcze samolot nabrał wysokości. Zgodnie z własnymi zasadami, nie mógł szukać pomocy u Kathi Logan. - Chciałbyś jeszcze jedną colę? - Najpierw uporaj się ze swoją pracą. - Nie mam z tym żadnego kłopotu. Mogę spytać, czym się zajmujesz jako policjant? - Pracuję jako konsultant do spraw bezpieczeństwa i procedur policyjnych. Właśnie skończyłem trzydniowe seminarium w McDonnell Douglas. - Wygląda to bardzo prosto, jak o tym mówisz, ale wiem, że jest to praca odpowiedzialna. Uśmiechnął się. - Mam na imię Joe. - A ja Kathi. Od jak dawna nie pijesz? Starał się ukryć zdziwienie, spowodowane jej szczerością. - Och, już całkiem długo. Nie było zresztą ze mną tak źle. Trochę piłem, żeby się wyłączyć na noc. Przestałem, jak uświadomiłem sobie, że muszę zaprawić się już przy obiedzie. - Ja musiałam czekać, aż wyląduję w więzieniu okręgowym w Clark. To w Vegas. - Wiem. - Zdziwiony? - Już nie. Tak naprawdę całkiem mi się to podoba. Samolotem zaczęło nagle podrzucać. Uśmiechnęła się. - Przypominasz mi pewnego znajomego boksera. Roześmiał się głośno. - Daj spokój. - Nie, zawsze był bardzo grzeczny i delikatny. Nigdy się nikomu nie narzucał. - A jak sobie dawał radę na ringu? - Był mistrzem świata w wadze lekkiej. Patrzyła na niego wyzywająco, gdy się uśmiechnął. Wyraźnie się narzucała, ale nie było to niemiłe. Spojrzał na kawałek lodu w swojej szklance. Kiedy podniósł wzrok, znowu się roześmiała. - Chciałam tylko powiedzieć, że był podobnie nieśmiały. Kathi Logan miała domek na plaży, na północ od San Diego, z dużym pokojem i sypialnią, kominkiem i świetlikami. W jej opowieści brzmiało to cudownie