Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Ciekawe, ile on może mieć lat - zastanowił się. - Nie można już teraz określić wieku na podstawie czyjegoś wyglądu, zwłaszcza po dziewiećdziesiątce. - Panno Beason - polecił swej sekretarce - proszę odnaleźć panią EHę Runciter i przynieść mi jej numer rozpoznawczy. Należy ją dostarczyć do pokoju 2 A. - Rozsiadł się naprzeciwko niej i sięgnął po szczyptę tabaki Princes, produkcji firmy Fribourg i Treyer. Panna Beason przystąpiła tymczasem do stosunkowo prostego zadania, jakim było wyszukanie żony Glena Runcitera. Najlepszym sposobem zamawiania piwa jest powiedze- nie: Ubik. Warzone przy użyciu doborowego chmielu i wysokiej jakości wody, dojrzewające powoli celem osiągnięcia idealnego smaku, piwo Ubik jest w lym kraju piwem numer jeden. Produkowane tylko w Cle- veland. II Ella Runciter leżała wyciągnięta w swej szklanej trumnie, otoczona lodową mgiełką; miała zamknięte oczy i ręce uniesione raz na zawsze ku pozbawionej jakiegokolwiek wyrazu twarzy. Runciter widział ją po raz ostatni przed trzema laty - i oczywiście wcale się przez ten czas nie zmieniła. Wiadomo było, że teraz nie zajdą w niej nigdy żadne zmiany, przynajmniej jeżeli chodzi o wygląd zewnętrzny. Ale za każdym razem, gdy przywo- ływano ją na nowo do stanu półżycia, aktywizując choćby na krótko działalność mózgu, Ella zbliżała się niejako do swej śmierci. Stopniowo zmniejszał się i kurczył okres, w którym miała jeszcze pozostawać przy życiu. Świadomość tego faktu była przyczyną, dla której nie ożywiał jej częściej. Tłumaczył sobie, że byłoby to wpędzanie jej do grobu, że ożywianie byłoby w istocie grzechem przeciwko niej samej. Zatarły mu się w pamięci jej własne życzenia, wyrażane jeszcze przed zgonem i podczas pierwszych spotkań, z początku okresu jej półżycia. Tak czy owak, będąc od niej czterokrotnie starszy, musiał mieć rozsądniejszy pogląd na tę sprawę. Cóż ona chciała? Nadal funkcjonować na równych z nim prawach jako współwłaś- cicielka Korporacji Runcitera - o to mniej więcej jej chodziło. W porządku; stosował się do tego życzenia. Na przykład teraz. A także sześć czy siedem razy w przeszłości. Konsultował się z nią za każdym razem, gdy firma znalazła się w obliczu kryzysu. Tak samo postępował też w chwili obecnej. - Niech diabli wezmą tę słuchawkę - mruknął niechętnie, przyciskając do ucha plastykowy krążek. - I ten mikrofon; wszystko, co utrudnia naturalne porozumienie. - Niecierpliwie kręcił się na niewygodnym krześle, które podsunął mu Yogelsang, czy jak tam on się nazywał. Śledził stopniowy powrót żony do stanu świadomości, pragnąc, by się trochę pospieszyła. I nagle pomyślał w panice: a może w ogóle jej się to nie uda, może już wyczerpały się jej siły, a oni nic mi o tym nie powiedzieli? Lub też sami nie zdają sobie z tego sprawy. Może należałoby wezwać tu tego faceta, Yogelsanga, i zażądać wyjaśnień. Może popełniono jakiś okropny błąd? Ella była bardzo ładna: miała jasna cerę, jej oczy zaś, wtedy kiedy otwierała je jeszcze, były bystre i świetliście niebieskie. Nigdy już to nie nastąpi; można do niej mówić i słyszeć jej głos, można porozumiewać się z nią... ale nigdy już nie otworzy oczu ani nie poruszy ustami. Nie uśmiechnie się na jego powitanie. Nie zapłacze przy jego odejściu. - Czy to się opłaca? - zadał sobie pytanie. - Czy ten system jest lepszy od poprzedniego, polegają- cego na bezpośrednim przejściu do grobu ze stanu pełni życia? W pewnym sensie nadal mam ją przy sobie -•- doszedł do wniosku. - Mam do wyboru to lub nic. W słuchawce, powoli i niewyraźnie, zaczęły się pojawiać jakieś słowa, jakieś poplątane myśli bez znaczenia, fragmenty tajem- niczego snu, w którym Ella była pogrążona. - Jak czuć się może człowiek w stanie półżycia? - Zastanawiał się. Nigdy nie udało mu się tego w pełni zrozumieć na podstawie relacji Elli. Nie można było naprawdę przekazać uczuć, jakich doświadcza się w tym stanie, wytłumaczyć samej zasady. Powiedziała mu kiedyś: "Przestaje na człowieka działać przyciąganie ziemskie, zaczynasz coraz wyraźniej płynąć, unosić się. Przypuszczam - mówiła - że gdy skończy się teraz okres półżycia, człowiek wypływa poza granice Systemu, aż do gwiazd". Ale i ona nie wiedziała na pewno, zastanawiała się jedynie i snuła domysły. Nie wydawała się jednak zalękniona ani nieszczęśliwa. Był zadowolony z tego stanu rzeczy. - Cześć, Ella - nie bardzo wiedział, jak zacząć. - Och - usłyszał jej odpowiedź; wydawało mu się, że jest zaskoczona. Mimo to twarz jej pozostała oczywiście nieruchoma. Nic nie można było z niej odczytać; odwrócił wzrok. - Jak się masz, Glen? - mówiła tonem zdziwionego dziecka; jego wizyta była dla niej nieoczekiwanym, zaskakującym wydarzeniem. - Co... - zawahała się. - Ile czasu minęło? - Dwa lata - odparł - Powiedz mi, co słychać? -- Ach, do diabła - zaczął - wszystko się rozłazi, całe przedsiębiorstwo. Dlatego tu jestem: chciałaś brać udział w po- dejmowaniu wszelkich decyzji w sprawie nowych metod dzia- łania - i Bóg mi świadkiem, że właśnie teraz musimy wy- pracować nowe metody albo przynajmniej zreorganizować nasz system wywiadowców. - Miałam sen - powiedziała Ella