Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
I co z tego? To chyba nie jest przestępstwo? Czy ty zawsze zachowujesz się jak glina? – Kto tu mówi o przestępstwie? Z tymi rzeczami mam wystarczająco dużo do czynienia w ciągu dnia. Wieczory poświęcam innym zajęciom – ruszył w kierunku drzwi, odwracając głowę, aby raz jeszcze na nią spojrzeć. Jej szare oczy zdawały się być ogromne i jasne i lśniły tak, jakby wypełnione były po brzegi łzami. – Może po prostu żałuję, że to nie byłem wtedy ja... Spojrzała na niego zdziwiona. – Chyba żartujesz... – Przypuszczam, że mężczyźni często tak sobie z tobą żartują, nieprawdaż? Uśmiechnęła się nieszczerze i poprawiła palcami włosy. – Co chcesz przez to powiedzieć? – wyglądała teraz na przestraszoną. Drayton pomyślał, że może mylił się i rzeczywiście była tak czysta i niewinna jak Madonna z albumu oglądanego wcześniej w bibliotece. Będąc z natury facetem mało delikatnym, nie potrafił okazywać grzeczności i uprzejmości. – Jeżeli żartuję – rzekł – to nie będzie mnie o wpół do ósmej przed kinem. Wyszedł, a drzwi zamknęły się za nim samoczynnie wprawiając w ruch zawieszony nad nimi dzwoneczek. – Możesz nie wierzyć – odezwał się Wexford – ale Monkey nie zamierza wracać do domu Ruby. Miał tam, co prawda, wygodniutkie łóżko i darmowe posiłki, woli jednak spędzić ten weekend w naszym areszcie. Przerażała go perspektywa stanięcia twarzą w twarz z Ruby, co wydaje się jednak nieuniknione, bo ja nie mam najmniejszego powodu, aby go oskarżyć. – Jak ten świat się zmienia... To coś nowego – zauważył Burden. – Nasi klienci zaczynają doceniać naszą gościnność. Może powinniśmy umieścić taką reklamę w przewodniku: trzygwiazdkowy hotel, polecany szczególnie dla starych bywalców z wyrokami. Czy przyszło już coś z laboratorium? – Nie, i założę się, że nic ciekawego nie przyjdzie. O tym, że polała się krew, wiemy jedynie ze słów Ruby i Monkeya. Przecież widziałeś, co ona zrobiła z tym dywanem. Sprzątanie jest co prawda mało efektownym, niskiego rzędu fachem, ale Ruby jest w nim mistrzynią. Będąc na miejscu pani Harper nie żałowałbym kilka kartek czerpanego papieru dla tak wysprzątanego domu. Kąpiel dywanu to wyjątkowo mordercze zajęcie. W laboratorium powiedzieli, że używała wszystkich środków czyszczących z wyjątkiem może sody kaustycznej. Naturalnie, są w stanie wymienić kilka z nich, nie potrafią natomiast wyodrębnić krwi, nie mówiąc już o grupie i innych szczegółach. – Ale nadal się tym zajmują? – Owszem, praca wre. Mają wiadra paskudnych ścieków z rur kanalizacyjnych, ale obawiam się, że nic z tego nie wyjdzie. Przypuszczam, że „nasza para” nie pokazała się w żadnym innym miejscu poza tamtym pokojem, w którym niewątpliwie zostawiła setki odcisków palców... – Które „królowa sprzątaczek” skrupulatnie usunęła – dokończył za niego Burden. – Dziewczyna może nadal żyć, sir. – Dlatego, że wyszli razem i mężczyzna okazał skruchę za to, co zrobił, nie zostawiając jej w domu? To bardzo mętne, musisz przyznać. Sprawdziłem wszystkie szpitale i lekarzy. Nie widzieli ani nie słyszeli o kimś z ranami kłutymi... Wskazywałaby na to duża utrata krwi. Fakt, że byli w stanie utrzymać się na nogach, nie mówiąc już o dojściu do samochodu, wyklucza cios w głowę. Jeśli więc ona żyje, to gdzie teraz jest? Nawet gdyby chodziło tu tylko o napad albo małe zranienie, musimy to wyjaśnić. Monkey Matthews spojrzał na nich chytrze, gdy wrócili do jego celi. – Szlugi mi się skończyły – poinformował. – Przypuszczam, że detektyw Bryant przyniesie ci paczkę, jeśli go ładnie poprosisz. Jakie chcesz? Zwykłe skręty bez filtra? – Pan żartuje – powiedział Monkey wkładając swoje brudne łapy do kieszeni marynarki – dwie paczki długich Marlboro – z miną ważniaka wyjął banknot jednofuntowy i podał Wexfordowi. – Lepiej niech będą trzy paczki. – Powinny ci wystarczyć do śniadania – zauważył inspektor. – Wkopałeś się, co? Zastanawiam się, czy ty przypadkiem nie masz czegoś na sumieniu... Czegoś, co próbujesz zadusić dymem papierosowym... – przekrzywił głowę i przyjrzał się uważnie małpiej twarzy tamtego. – Skąd znałeś jej imię? – spytał jakby mimochodem. – A wy ciągle swoje – Monkey był opryskliwy. – Nigdy do was nic nie dociera. Kiedy wychodzili z kina, padał rzadki deszcz