Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Odejdź w pokoju i nigdy tu nie wracaj, ponieważ żaden żywy mężczyzna nie może wyjść wolno z Miasta Kobiet. Zostałeś tu wprowadzony z zawiązanymi oczyma, a to znaczy, że jak gdyby cię u nas nie było. Tak skończyło się przyjęcie u królowej Ajtwar. Dagona zaprowadzono do jego izby, gdzie wraz z Zyfiką ucztował aż do wieczora i wzejścia księżyca. W tedy opuścił dom królowej Ajtwar i stwierdził, że przed domem stoi nakryty płótnem wóz, a w nim cztery skrzynie pełne złotych przedmiotów. Z tyłu wozu był przywiązany Vindos oraz czarny rumak Zyfiki. Dwie pary koni miały ów ciężki wóz wyprowadzić z miasta. Dago i Zyfika zasiedli na przednim siedzeniu. Zyfika ujęła w ręce lejce i bat, a Dagonowi znowu zawiązano oczy. Łomotały kopyta koni po dranicach ulic, dudniły koła wozu na mostach i groblach wyłożonych drewnem. Poczuł Dago zapach mokradeł, a potem w jego nozdrza wtargnął jakiś straszliwy smród. - Co to takiego, Zyfiko? - zapytał. - Widzę setki szczurów . - powiedziała. - Kopyta koni i koła wozu miażdżą je, lecz jest ich bardzo wiele. Dago zerwał opaskę na oczach. W srebrnym blasku księżyca ujrzał rozległą bagnistą ziemię, posiekaną kanałami i usypanymi groblami, które stanowiły przejezdne drogi. Groble niekiedy łączyły się ze sobą, to znowu rozbiegały w różne strony, a tam, gdzie napotkały kanał, znajdowały się drewniane mosty. Niektóre jednak groble prowadziły prosto w bagno. Księżyc odbijał się w nieruchomej i cuchnącej wodzie kanałów, niknął pod mostami, daleko w tle jak duża gwiazda błyszczała pochodnia umieszczona na jednej z siedmiu wież Miasta Kobiet. A spod mostów wyłaziły na groble wciąż nowe i zbite w gromadki, liczące po kilkaset sztuk, małe, zwinne, szybkie szare zwierzątka - wędrowne szczury. Rozchodziły się po wszystkich groblach. Tam, gdzie nie było mostu zawracały i znowu szukały drogi do bram Miasta. Powietrze wypełniał odór jak od gnijących zwłok. Zobaczył Dago, że przebyli już plątaninę kanałów i grobli, droga, którą jechali zbliżała się do skraju lasu, co znaczyło, że kończyły się mokradła i zaczynał twardy grunt. - Szczury wędrowne! - krzyknął Dago do Zyfiki. - Czy wiesz, co niosą z sobą te zwierzęta, wędrujące w księżycowe noce? Idą do Miasta Kobiet, a wraz z nimi nadchodzi zaraza. Mor. To straszna śmierć, Zyfiko. Za kilka dni w Mieście Kobiet nie pozostanie nikt żywy. - Zdjąłeś opaskę - stwierdziła Zyfika i wyciągnęła nóż zza pasa, aby zabić Dagona. Lecz on uderzył ją pięścią w głowę, zamroczył, a potem związał i przytroczył do siedzenia na wozie. Następnie chwycił lejce oraz bat. Zaczął mocno okładać nimi grzbiety końskie, aby przyśpieszyć bieg wozu. I tak w poświstach bata wóz pędził po groblach coraz dalej i dalej od Miasta Kobiet i coraz dalej od wędrownych szczurów, które niosły z sobą zarazę zwaną Morem. ROZDZIAŁ CZTERNASTY - KARLOMAN Cesarstwo Rhomajów wkraczało w okres swego rozkwitu. Za sprawą cesarzowej Teodory, wdowy po cesarzu Teofilu, rządzącej w imieniu małoletniego syna Michała - ostateczną porażkę ponieśli obrazoburcy, dla których kult świętych obrazów, tak licznie malowanych w cesarstwie, nie był niczym innym, jak przejawem pogaństwa i odstępstwem od chrześcijańskiej wiary. Czy w istocie bowiem wizerunek Boga i jego świętych sług apostołów można uznać za przedmiot święty, zdolny do czynienia dobra w imieniu Boga? Czy obrazom uczynionym ludzką ręką należy się kłaniać, modlić się do nich, liczyć na ich wsparcie? A może - jak to twierdzili zwolennicy obrazów - w chwili aktu twórczego sam Bóg kierował ręką artysty i dlatego w jego dziele pozostała cząstka boskości, której należało się kłaniać i oczekiwać łaski? Długoletnie walki między obrazoburcami i zwolennikami obrazów wyczerpały wewnętrznie cesarstwo Rhomajów, a najazdy Medów i Musliminów osłabiały jego potęgę. Do tego jeszcze cesarze obrazoburcy, zajęci wewnętrznymi kłopotami, zaniedbali sprawy Starej Romy, tracili ziemie w Cesarstwie Zachodnim, tym samym umacniając władzę papieża w Starej Romie, pozwalając panoszyć się Frankom do tego stopnia, że to Frankowie mieli tworzyć Państwo Boże, a ich przywódca Karol Wielki został koronowany na cesarza, jako równy cesarzom nad Bosforem. Teodora miała mądrego doradcę, swego kochanka, Teoktistosa, którego uczyniła najwyższym dostojnikiem państwowym, to jest logotetą domu. Odsunęła od rządów swojego brata, znakomitego wodza, Bardasa, a na tronie patriarchy trzymała syna jednego z dawnych cesarzy, kastrata Ignacego. Pilnie też baczyła na wszelkie samodzielne poczynania swego syna, Michała. Prawdą jest jednak, że zakończyła waśnie religijne wstrząsające państwem, a jej kochanek, Teoktistos, wyruszył przeciw Musliminom i choć na krótko, to przecież odebrał im wyspę Kretę. Następnie flota Rhomajów pojawiła się niespodziewanie u wybrzeży Egiptu i zniszczyła należącą do Musliminów twierdzę Damiette, leżącą w pobliżu delty Nilu. Musliminowie okazali się słabi, gdyż i ich trapiły wewnętrzne walki o władzę. Potężny ongiś kalifat bagdadzki podzielił się na wiele rożnych kalifatów z samodzielnymi władcami, którzy nie mieli ani tej siły, ani potęgi, co kiedyś jedynowładcy Bagdadu: Teoktistos okazał się też człowiekiem niezwykle sprzyjającym rozwojowi życia umysłowego w państwie Rhomajów, co spowodowało jego rozkwit w dziedzinie nauki i kultury. Tymczasem z małoletniego Michała wyrósł mężczyzna, który zapragnął rządzić cesarstwem. Jego naturalnym sojusznikiem okazał się stryj Bardas, odsunięty od władzy przez kochanka cesarzowej. Bardas był nie tylko świetnym wodzem, ale jednym z najświetniejszych ludzi tej epoki. Nie brakowało mu też zdolności do intryg