Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Wszystkie nauki o człowieku (teologia, filozofia, antropologia, psychologia, pedagogika, socjologia) potwierdzają, że tylko w ramach dojrzałej i trwałej więzi małżeńskiej tworzą się optymalne warunki, konieczne do odpowiedzialnego rodzicielstwa. To właśnie dlatego kryzys małżeństwa i miłości małżeńskiej oznacza jednocześnie kryzys odpowiedzialnego rodzicielstwa. Obecnie coraz częściej podważany jest fakt, że sensem i celem współżycia seksualnego jest - obok miłości - przekazywanie życia. Warto w tym kontekście zauważyć, że negowanie faktów, nawet tak oczywistych, jak biologiczne, okazuje się typowe dla wszystkich cywilizacji, które przeżywają kryzys i które stają się cywilizacjami śmierci. W przekonaniu wielu osób, a nawet całych środowisk, biologicznym sensem współżycia seksualnego nie jest płodność, lecz doznanie doraźnej przyjemności. Takie myślenie nie wynika z analizy aktu seksualnego, gdyż jego bezpośredni związek z płodnością jest obiektywnym 145 144 prawem fizjologicznym. Sugerowanie, że sensem współżycia seksualnego nie jest przekazywanie życia, lecz odczuwanie przyjemności, nie jest rezultatem badań naukowych, lecz przejawem pragnienia, by tak właśnie było. Ale nasze pragnienia, by zmodyfikować określone fakty czy prawa biologiczne mogą zmienić jedynie naszą świadomość i nasze zachowanie, ale nie mogą zmienić rzeczywistości. Prowadzą jedynie do iluzji. A działanie wbrew obiektywnym faktom wyrządza szkodę i mści się na człowieku według zasady, że natura nie przebacza nigdy. Twierdzenie, że biologicznym sensem ludzkiej seksualności nie jest przekazywanie życia, lecz doznawanie przyjemności, okazuje się równie naiwne, jak twierdzenie, że sens jedzenia tkwi w przyjemności, a nie w odpowiedzialnym odżywianiu organizmu. To prawda, że zarówno współżyciu seksualnemu, jak i spożywaniu pokarmów towarzyszy zwykle (chociaż nie zawsze) odczucie przyjemności; jednak doznawanie przyjemności nie jest sensem ani głównym celem tych działań. Przyjemność nie jest też sensem ani głównym celem żadnej funkcji w organizmie człowieka. Jeśli jakiś człowiek zaczyna traktować przeżywanie przyjemności jako głów- ny cel jedzenia czy współżycia seksualnego, to wchodzi na drogę uzależnień i zaburzeń. Jedzenie dla przyjemności prowadzi do uzależnienia oraz do zaburzeń organicznych (np. nadwaga). Taka osoba nie potrafi kierować swoimi zachowaniami i sięga po takie potrawy i w takich ilościach, by osiągnąć przyjemność - nawet jeśli w ten sposób rujnuje własne zdrowie. Natomiast człowiek dojrzały je to, co rzeczywiście jest potrzebne jego organizmowi, nawet jeśli mu to nie smakuje. Rozumie bowiem, że nie chodzi tu przede wszystkim o przyjemność, lecz o zdrowe i odpowiedzialne odżywianie organizmu. Analogicznie przedstawia się sprawa z celowością współżycia seksualnego; sensem aktu seksualnego nie jest doznanie przyjemności, lecz odpowiedzialne wyrażanie miłości małżeńskiej i rodzicielskiej. Człowiek jednak potrafi tak ingerować w biologiczną strukturę współżycia seksualnego, że pozbawiają naturalnego związku z płodnością. Tendencje do negowania związku między współżyciem seksualnym a płodnością mają swe źródło w dążeniu do oddzielenia seksualności od rodzicielstwa. Wtedy bowiem szukanie i doznawanie przyjemności seksualnej stałoby się autonomiczne wobec rodzenia 147 146 dzieci, a przez to zwalniałoby z odpowiedzialności. Gdyby ludzka seksualność nie była związana z przekazywaniem życia oraz z rodzicielstwem, wtedy straciłyby znaczenie argumenty przeciwko stosunkom przedmałżeńskim czy pozamałżeńskim. Prowadziłoby to do zredukowania ludzkiej seksualności do gry instynktów i popędów, bez odniesienia do innych wymiarów człowieczeństwa. Tutaj właśnie tkwi istota "rewolucji seksualnej", która sugeruje, że współżycie seksualne nie sięga głębi człowieka i nie ma żadnych konsekwencji, poza rozładowaniem popędu i chwilowym doznaniem przyjemności. Seksualność rozumiana w tak odczłowieczony i zdeformowany sposób nie musi podlegać żadnym normom moralnym, społecznym czy prawnym. Sprowadzona zostaje do popędu, odruchu, bez żadnych konsekwencji dla współżyjących ze sobą osób. W tej perspektywie współżycie nie wymaga wcześniejszego zbudowania jakiejkolwiek więzi ani nie niesie zobowiązań na przyszłość. Jest epizodem bez znaczenia, "przygodą". "Rewolucja seksualna" oznacza w rzeczywistości "rewolucyjne" zwulgaryzowanie ludzkiej seksualności i traktowanie jej jak działania typowego dla zwierząt. 148 Obok próby odcięcia seksualności od miłości małżeńskiej i rodzicielskiej, tego typu "wyzwolonym" spojrzeniom na ludzką seksualność często towarzyszy założenie, że wszelkie przejawy agresji są wynikiem tłumienia instynktu seksualnego. Zwolennicy takiej ideologii twierdzą, że jeśli przestaniemy kontrolować i "tłumić" popęd seksualny oraz zniesiemy wszelkie normy w dziedzinie ludzkiej seksualności, to wtedy zniknie agresja między ludźmi. W ten sposób "rewolucja seksualna" łączy się z wyjątkowo naiwnym pacyfizmem, jednak w oczach ludzi pozbawionych krytycyzmu dodatkowo zyskuje przez to na atrakcyjności. Tymczasem agresja jest instynktem tak samo pierwotnym, jak instynkt seksualny. Nie jest zjawiskiem wyizolowanym, ma jednak związek z tłumieniem miłości, a nie z tłumieniem seksualności! Pojawia się wszędzie tam, gdzie jest za mało miłości, a nie tam, gdzie jest za mało seksualności. Z wymienionych przyczyn wyrasta przekonanie, że seksualność można odłączyć od rodzicielstwa, które prowadzi nie tylko do zbanalizowania i od-człowieczenia samej seksualności, ale także do błędnego i naiwnego spojrzenia na całą rzeczywistość 149 człowieka