Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Na plan nie dojechała polowa sprzętu. Kiedy sfrustrowani siedzieliśmy w pustej sali Politechniki, Grzegorz wyjął gitarę akustyczną i zagrał tak, że ciarki przeszły mi po grzbiecie. Dotarło do mnie, że ten facet ma wielki dar. Piosenka „Raz na całe życie" w jednym z podsumowań trafiła nawet na pierwsze miejsce TLP. Firma MJM nie była zadowolona ze sprzedaży płyty. Zespół też nie miał się z czego cieszyć. Muzycy coraz częściej mówili o zmianie wokalisty. W międzyczasie zagrali w łódzkim studiu Polskiego Radia akustyczny koncert, który trafił na limitowaną serię płyt „Bez prądu". Występ zarejestrował również program II TVP. Skawińskiego, Tkaczyka i Kraszewskiego w akustycznym graniu wspomagał pianista Mariusz Zaczkow- ski. Oprócz autorskich utworów Skawalker zagrał standardy „Little Wing" Jimiego Hen-drixa, „Black Magie Women" Petera Greena oraz „Historię jednej znajomości" Czerwonych Gitar. Na koncercie zabrzmiały również akustyczne wersje utworów „Królowie życia" i „Hotel twoich snów" Kombi. Pod koniec 1994 roku Skawalker intensywnie koncertował. Mimo niskich stawek za koncerty muzycy mieli frajdę z grania. Trzyosobowy band stwarzał duże możliwości improwizacji - opowiada Zbyszek Kraszewski. Zdarzało nam się grać w ciasnych i dusznych klubach, gdzie na scenie ledwo mieściła się perkusja. Mimo trudnych warunków graliśmy nawet po trzy godziny, bo publika nie chciała nas wypuścić ze sceny. „Krasz" równolegle ze Skawalkerem grał w grupie TSA Evolution, która również narzekała na brak frontmena. Jeżdżący po kraju pałker miał się rozglądać za wokalistą. Zbyszek na 49 jednym z koncertów w Starogardzie Gdańskim zwrócił uwagę na długowłosą szatynkę. Z niedowierzaniem przyglądał się kapeli nastolatków, w której dziewczyna śpiewała niemal jak Janis Joplin. Po występie próbował z nią porozmawiać. Zagadałem ją, ale butne stworzonko wyśmiało mnie i odwróciło się na pięcie - wspomina Zbyszek. Odbiłem się od niej, lecz zapamiętałem dziewczynę, której głosu mogła pozazdrościć niejedna polska wokalistka. Skawalker przygotowywał się do nagrania nowej płyty, ale w firmie MJM bardzo ostrożnie podchodzono do planów zespołu. Szefowie wydawnictwa nie byli zadowoleni z dziesięciotysięcznego nakładu płyty „Sivan". Andrzej Paweł Wojciechowski: 1995 rok nie byl najlepszym czasem na wydawanie polskich wykonawców. Wchodziło nowe prawo autorskie i właściciele sklepów musieli zrezygnować z tanich płyt pirackich, a nie wszystkich było stać na zakup oficjalnych wydawnictw. Zainteresowanie polskimi tytułami drastycznie spadło. Grzegorz jednak nie tracił wiary w nowy materiał. W trosce o lepsze brzmienie grupy zaprosił do współpracy Wojtka Hornego - młodego i zdolnego klawi-szowca, który występował z zespołem na koncertach. Na próbach powracało pytanie o nowego wokalistę. Atmosfera w zespole nie była najlepsza. Na jednej z nasiadówek Zbyszek przypomniał sobie śpiewającą małolatę, którą widział na koncercie w Starogardzie Gdańskim. Perkusista obiecał ją odnaleźć. Wbrew przypuszczeniom nie okazało się to trudne. Młody sprzedawca w sklepie muzycznym Zbyszka pochodził ze Starogardu Gdańskiego i już na drugi dzień wokalistka Second Face została namierzona. Okazało się, że dziewczyna pochodzi z Sopotu i ma na imię Agnieszka. „Krasz" dzwoniąc do Sopotu bal się, żeby nie spłoszyć dziewczyny. Zgodnie z przypuszczeniami ta rozmowa nie należała do najłatwiejszych. Małolata była wyjątkowo bezczelna i dawała mu do zrozumienia, żeby sobie odpuścił. Zbyszek się uparł i tym razem nie pozwolił się „spławić". Nieźle się - „Zaraz ma przyjść małolata." Gdański klub Żak - grudzień 94. 50 namęczył, żeby namówić ją do przyjścia na próbę Skawalkera. Mieli się spotkać w Żaku. Koledzy z kapeli bez entuzjazmu zareagowali na jego relacje, bo nie mogli sobie wyobrazić dziewczyny w zespole. Z zaciekawieniem czekali na zapowiedzianego gościa. Kiedy zobaczyli długowłosą, wydała im się mocno stremowana. Oni też nie czuli się swobodnie w towarzystwie dwa razy młodszej osoby. Wyluzowali się, kiedy usłyszeli jak frazuje improwizowanego bluesa. Ich porozumiewawcze spojrzenia mówiły: Ona ma atomowe gardło! Po próbie chcieli ją „pociągnąć za język". Na pytanie Czego słucha? poleciały nazwy zespołów z ich młodości. Doświadczeni muzycy szeroko otwierali oczy słysząc, że dziewczyna niektóre kapele ma lepiej „obcykane" niż oni. Zaprosili ją na następną próbę. Po jej wyjściu długo rozmawiali. Ciężko im się było przekonać do dziewczyny na wokalu, mimo że nieźle śpiewała. Na następnym spotkaniu dali nastolatce do zaśpiewania kilka numerów z przygotowywanej płyty Skawalkera i... dziewczyna obroniła się w nieznanym repertuarze. Po kolejnej naradzie postanowili nagrać z nią demo. W sali prób wylądował sprzęt nagrywający, na którym zarejestrowali sześć kawałków. Agnieszka w studiu dograła wokal z tekstami „na rybę". W jednym z nich, znanym później jako „Znalazłam", na wstępie krzyczała z Grzegorzem: Skawalker! Skawalker! Skawalker! Kiedy po wstępnym miksie posłuchali nagrań, jednogłośnie podjęli decyzję: Przyjmujemy ją do zespołu! o.n.a. DEMO DLA BELFRA, BYSTRY ORZECH I PROMOCJA ZA MILIARD - Agnieszka nie będzie wykorzystywana seksualnie i postaramy się w zespole dbać ojej moralne wychowanie - obiecywał Grzegorz Skawiński państwu Chylińskim na początku 1995 roku. Przekonywał ich, że córka nie może marnować talentu i powinna skorzystać z szansy na zrobienie kariery. Po przyjęciu dziewczyny do grupy Skawa zaczął jej „ojcować". Grzegorz nie chciał, żeby podopieczna miała problemy w szkole, więc poszedł do jej „ogólniaka". Na przerwie tłumaczył cierpliwie zdziwionej wychowawczyni, że to co robi Agnieszka nie jest zabawą w muzykowanie, tylko może być sposobem na życie. W imieniu uczennicy prosił o wyrozumiałość. Na potwierdzenie słów wręczył nauczycielce kasetę demo