Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Gałęzie sosen drapały karoserię wozu i uderzały w szyby. Wcisnął trzykrotnie klakson, uprzedzając o swoim przybyciu umówiony sygnał, by Trawkin mógł rozpoznać nieproszonych gości. W chwilę później dotarł do końca wąskiej dróżki; w świetle reflektorów zobaczył domek. Nie dostrzegł nigdzie samochodu Debbie - najnowszego modelu subaru kombi, zaś w chacie nie paliły się światła. Stone wyłączył silnik i zgasił światła, po czym wysiadł z wozu. Przez chwilę żałował, że nie ma broni. Stał przy samochodzie i czekał, aż oczy przyzwyczają się do ciemności. Chata położona była na szczycie niewielkiego wzniesienia, zbiegającego łagodnie do wody. Dom miał dwa wejścia: jedno naprzeciw niego, z boku chaty, a drugie główne wejście, całe oszklone - usytuowane było od strony jeziora. Wijąca się, wyłożona kamieniami ścieżka prowadziła od ganku do przystani i hangaru, oddalonych o pięćdziesiąt metrów. Mimo że wytężył wzrok, nie był w stanie dostrzec wody; słyszał tylko szum fal. Wyczuł też jakiś zapach. Palone drewno. Ktoś w chacie palił ogień w kominku. Wokół czuć było żywicą i świeżą trawą. Słyszał tylko zwykłe leśne dźwięki i tykanie stygnącego silnika. Mnóstwo gwiazd na czystym czarnym niebie, ale nie było księżyca. Czy naprawdę wszystko w porządku? Może. Ale gdzie jest Trawkin? - Tutaj - usłyszał za sobą głos, jakby tamten czytał w jego myślach. Stone obrócił się, przyklękając jednocześnie na ziemi, z mocno bijącym sercem. Dmitrij Trawkin wyszedł z ciemności, wyciągając przed siebie dłonie, by pokazać, że jest nie uzbrojony. - Słyszałem klakson, ale wolałem się upewnić. - Cholera, nieźle mnie wystraszyłeś! - Przyjmij moje przeprosiny - uśmiechnął się Trawkin. - Nie było tu mojej byłej żony? Spytał Stone wstając. - Wczoraj przywiozła trochę żarcia. Od tego czasu nie widziałem jej - odpowiedział uprzejmie Rosjanin. Oficer GRU nie golił się od czasu porwania go przez Coopera i nosił teraz rudawą brodę, która znacznie go postarzała. - Wejdźmy do środka - zaproponował Stone. Trawkin skinął głową i obaj weszli schodkami na oszklony ganek. Minęli rząd wiklinowych, pomalowanych na biało mebli i weszli go głównego pomieszczenia. Na widok tego pokoju musiały odżyć wspomnienia u każdego, kto kiedykolwiek spędzał wakacje w domku nad jeziorem. Sofa zrobiona z tylnej kanapy forda-T, lampowe radio, podniszczony stół, obrazki dzieci oprawione w ramki, obrysy ryb złapanych w jeziorze jakiegoś dawno zapomnianego lata. W małym kominku paliły się polana, usuwające z domu chłód i rzucające błyski na wypolerowaną przez tysiące kroków podłogę. Stone opadł na samochodowe siedzenie i odchylił głowę na starą skórę kanapy. Trawkin usiadł na zwykłym prostym krześle obok kominka. Za nim tonęły w ciemności schody prowadzące na piętro. - Niedobrze? - spytał Trawkin. - Gorzej - odparł Stone. Usiadł prosto i zaczął przeszukiwać kieszenie. Trawkin rzucił mu papierosa marlboro i podał pudełko zapałek. - Jak bardzo? - indagował go Rosjanin, również przypalając sobie papierosa. - Cooper zdjął Mallory’ego. - To jego asystent? - Tak. Zaraz po tym, jak spotkał się z Duncanem. Próbowałem go śledzić, ale go zgubiłem. Kessler poszedł za Mallory’m i widział, jak zdjęła go jedna z grup Coopera. - Co możemy zrobić? - spytał Trawkin, drapiąc się po brodzie. - Kessler sprawdza, czy można odszukać trop Duncana. Mam się z nim spotkać jutro. - Chcę jechać z tobą - powiedział Trawkin, powoli cedząc słowa. - Nie ma mowy - odparł twardo Stone, potrząsając głową. - Postaw nogę w Waszyngtonie, a jesteś trupem. Dobrze o tym wiesz. - Muszę porozmawiać z Kozłowem i wyjaśnić sytuację. Może... - Może co? - spytał zimno Stone. - Kozłow to starszy człowiek. Dobrze wiesz, że ta sprawa na pewno już jest poza jego gestią. Teraz ludzie Gurenki szukają cię po całym mieście. - Ale... - Ale co? - warknął Stone. - Jesteś moim jedynym dowodem na to, co się dzieje. Więc siedź na tyłku i nie ruszaj się stąd. - Funkcjonariusz FBI odetchnął głęboko. - Przepraszam - powiedział po dłuższej chwili. Chyba zaczynam trochę świrować. - To całkiem zrozumiałe - Trawkin wzruszył ramionami. - Nie znajdujemy się w zbyt korzystnej sytuacji. - Masz niezłe rozeznanie - roześmiał się gorzko Stone. Na zewnątrz rozległ się odgłos klaksonu. Ktoś zatrąbił trzy razy. - Debbie - powiedział z ulgą i wstał z miejsca. - Spokojnie - wyszeptał Trawkin. Prześlizgnął się obok Stone’a i nakazał mu ruchem ręki iść za sobą. Rosjanin wpadł do kuchni i wyszedł na zewnątrz bocznymi drzwiami. Agent FBI wyszedł za nim. Przyklękli obok siebie przy ścianie domu, ukryci w głębokim cieniu. Stone słyszał pracujący w oddali silnik samochodu. - Nie unoś twarzy i patrz spod przymkniętych powiek - nakazał mu Trawkin. - Twarz białego człowieka jest jak księżyc - odbija każdy blask. Gdy zatrzyma wóz, upewnij się, że jest sama. Jeśli w samochodzie będzie ktoś oprócz niej, uciekamy. I żadnych bohaterskich wyczynów. Zrozumiałeś? - Stone skinął tylko głową. Teraz dowodził tu Rosjanin. Zdawał sobie sprawę, że szkolenie Trawkina w Specnazie było daleko pełniejsze niż jego trening w Quantico. W końcu samochód pojawił się pod domem. Stone aż się uśmiechnął. Rozpoznał kształt dużego kombi i dostrzegł twarz Debbie za szybą czołową. Kobieta skręciła na podjeździe i zaparkowała obok wozu Stephena. Agent FBI zaczął już wstawać z ukrycia, gdy Trawkin zacisnął boleśnie dłoń na jego przedramieniu. Stone był kilkanaście centymetrów wyższy i dwadzieścia pięć kilogramów cięższy od swego towarzysza, ale uścisk Rosjanina był mocny, jakby miał rękę ze stali. - Zaczekaj - powiedział Trawkin. Stone zrobił jak mu powiedziano. Patrzył, jak jego była żona wychodzi z samochodu i zamyka drzwiczki. Skierowała się w kierunku domu i przeszła kilka kroków, po czym zawahała się, przystanęła i wróciła do swego subaru. Otworzyła drzwi od strony pasażera nachyliła się i zaraz potem wyprostowała, trzymając w ręku aktówkę. Ściskając neseser mocno w dłoni, skierowała się z powrotem w kierunku domu. Trawkin krótko i przenikliwie zagwizdał, po czym wstał i wynurzył się z cienia. Stone poszedł w jego ślady i wyminął Rosjanina, zbliżając się do kobiety